Szpilki na prospekcie Lenina
Rosjanki za kołem podbiegunowym kochają wysokie obcasy
W tym sezonie najmodniejsze są łososiowe z wyciętymi palcami – Oksana o kocim spojrzeniu i powadze sprzedawczyni roku wskazuje parę butów na szpilce tak wysokiej, że z powodzeniem można by nią zastąpić kołek osinowy. – 3190 rubli. To będzie ze 30 dol. – przelicza na kalkulatorze i wskazuje paznokciem w odcieniu zgaszonego złota: – Drogo, ale wyprodukowane w Rosji. Przymierzycie?
Murmańsk. Słońce 24 godziny na dobę. 24 st. C w cieniu, mimo że według statystyk średnia to ok. 13 st. Do Moskwy jedzie się stąd pociągiem 36 godzin. Do Archangielska ponad 29. W dzień taki jak ten nawet zardzewiałe statki w tym niezamarzającym porcie lśnią w porannym słońcu niczym flota Magellana. Bezdomne psy wylegują się na przystankach trolejbusowych, bez pachnie obłędnie wzdłuż całego prospektu Lenina, z kiosku warzywnego właśnie wyturlała się soczysta gruszka wprost pod koła nadjeżdżającej Łady Samary, a w eleganckiej kawiarni Nina Iwanowna, emerytowana nauczycielka geografii, przed chwilą zamówiła żele z fruktami i czarną słodką kawę. Usiądzie teraz w rogu, jak co dzień, i będzie obserwowała życie miasta spod swoich pociągniętych na niebiesko powiek. – Te dziewczyny na bardzo wysokich szpilkach? No, takie to one są u nas w Rosji, że zawsze chcą być wyższe od mężczyzn – poprawia na czubku głowy pokaźny kok, w którym oko odruchowo szuka piskląt.
Na wyścigi
Kawiarnia jest na tej samej ulicy co elegancki sklep, w którym pracuje Oksana. Kilkadziesiąt par butów, każde na niebotycznie wysokich obcasach, wyeksponowane na szklanych półkach i oświetlone białym, punktowym światłem, niczym lukrowane babeczki. 12 cm to standard na co dzień. Plus koturn.
Oksana ma 26 lat i całe dotychczasowe życie spędziła w Murmańsku. Jest specjalistą od zarządzania i chce zrobić karierę. Najlepiej za granicą. Tylko ten język. Niby uczą angielskiego od podstawówki, ale tutaj nie ma z nim kontaktu, bo nie ma turystów. Żeby tak można było bez języka tę karierę zrobić. A tak to cały dzień: przymierzycie, może inny model, inny rozmiar, proszę, dziękuję, do znudzenia. Sama nie nosi szpilek, bo, jak mówi, lubi komfort. Gdyby nawet chciała je kupić, to nie tutaj, tylko w Finlandii, bo tam taniej i lepsza jakość. Tutaj w pracy ma na sobie niepozorne półbuty na płaskiej podeszwie w odcieniu zeszłorocznego śniegu. – Bardzo wysokie szpilki noszą kobiety tych mężczyzn, co pracują na morzu, bo tylko oni mają pieniądze – ścisza głos, bo właśnie jedna z klientek przymierza model za ponad cztery tysiące rubli. – I to jest taka manifestacja bogactwa. Im wyższy obcas, tym wyższa pozycja społeczna.
Oksana nie ma chłopaka, mieszka sama i ciągle pracuje. Proszę, dziękuję, do znudzenia.
Historia pokazuje, że rzeczywiście noszenie wysokich obcasów było oznaką majętności, od korkowych platform (zwanych chopins, w XIV w.) nakładanych na buty, które w porywach sięgały ponad 70 cm, kończąc na szpilkach tak cienkich, że można było się na nich poruszać jedynie małymi kroczkami, przy pomocy specjalnych kijków do utrzymania równowagi (przypadek Madame Pompadour). Koturny chroniły przed błotem i wszelkimi produktami ubocznymi braku kanalizacji. I tak do dziś – wyżsi istotnie budzą respekt. Prof. Bogusław Pawłowski, badacz atrakcyjności ciała z Uniwersytetu Wrocławskiego, utrzymuje, że cały sekret polega na odpowiednim stosunku długości nóg do klatki piersiowej, co oblicza się według ustalonego wskaźnika. Im nogi dłuższe, tym atrakcyjność potencjalnego partnera większa. Co ciekawe, jeśli nogi są z jakiegoś powodu za długie, atrakcyjność spada, bo wiąże się z możliwymi dysfunkcjami organizmu albo podatnością na choroby. Właśnie w biologii, a nie socjologii profesor widzi zatem takie powodzenie szpilek.
Tu, w Murmańsku, nie ma się wrażenia, jakoby bardzo wysokie i bardzo szczupłe dziewczyny o nieproporcjonalnie długich nogach cierpiały na brak zainteresowania. Wzbudzają raczej podziw, żwawo maszerując krzywymi chodnikami czy biegnąc do trolejbusu. A to przecież tylko lato. Zima w Arktyce jest długa i ciemna, chodników nie posypuje się solą, ale to nie powód, żeby od razu przesiadać się na walonki czy sofiksy. Elegancja przede wszystkim. Na angielskojęzycznym portalu randkowym www.russian-women-girls-brides.com czytamy, że główną cechą odróżniającą rosyjskie żony od zachodnioeuropejskich są szpilki i krótkie spódniczki. Co więcej, rosyjskie żony nie tyją ani po ślubie, ani po ciąży oraz nawet w dojrzałym wieku wyglądają bardziej jak modelki niż matki.
– Zaczynamy nosić takie buty już jako 14-, 15-latki i to jest zupełnie normalne – urzędniczka Nastia, siedząc na ławce, zakłada nogę na nogę w butach na 10-centymetrowej szpilce. Krótkie włosy, delikatny makijaż, torebka z gadziej skóry. – Stopniowo zwiększa się po prostu wysokość obcasa, a nosi tak długo, jak długo nogi pozwalają. Nastia nie ma innych butów poza szpilkami: – No, mam krossovki (sportowe), ale gdzie to w takich wyjść na ulicę. Do pracy zawsze w szpilkach – masuje ukradkiem łydkę. – I tak się przywykło.
– Za każdym razem, kiedy wracam z zagranicy, zaczynam dopiero zauważać te szpilki! – Natasza, szefowa festiwalu filmowego młodych 0.1 Megapixel, ma 23 lata, przepiękne loki do pasa i tego rodzaju nastawienie do świata, które nie domaga się przesadnego wzrostu. – Myślę, że to nie jest manifestacja pozycji społecznej, ale manifestacja kobiecości w ogóle. My, Rosjanki, lubimy być sexy, a szpilki nam to umożliwiają – Natasza nie może nosić obcasów ze względu na ból stóp, ale nosiłaby, gdyby tylko mogła. Żadna Rosjanka nie powie, że cierpi nosząc szpilki, ale ból tutaj jest nieodzowny. Co więcej, skrajne głosy porównują noszenie współczesnych szpilek do dawnego krępowania stóp w Chinach. Stopa w kształcie zwyrodniałego kwiatu lotosu czy też w zabójczym louboutinie jest przedłużeniem nogi, optycznie się zmniejsza, z czasem deformuje, do tego powoduje wolniejszy i bardziej dystyngowany chód, wymuszający na kobiecie zmianę pozycji, gdzie w wypiętych pośladkach i wklęsłych plecach co bardziej spostrzegawczy upatrują naturalnej pozycji godowej.
Tak jakby szpilek nie można było po prostu lubić. A można. Co roku na całym świecie odbywają się biegi w szpilkach z inicjatywy magazynu „Glamour”. W tym roku w Rosji wyścig odbył się po raz szósty w St. Petersburgu i Moskwie. 150 pań, dystans 50 m i minimalny obcas 9 cm. Rekordzistka pokonała tę odległość w 6,75 sekundy i otrzymała 100 tys. rubli na zakupy w sklepie internetowym. Gdyby uczynić z tego dyscyplinę olimpijską, Rosjanki byłyby z pewnością w ścisłej czołówce. Trenują w końcu od dzieciństwa.
Miara obcasa
Nad sztucznym jeziorem w centrum miasta, pod okiem ponad 30-metrowego pomnika żołnierza (zwanego pieszczotliwie Aloszą), gdzie gromadzą się po pracy spragnieni słońca mieszkańcy, Anna czyta powieść Iriny Striełkowej, siedząc na kocu tyłem do popołudniowego słońca. Długie ciemne włosy, puszące się od nadmiernego rozczesywania, cera lekko przetłuszczona na brodzie i czole, a obok porzucone buty zapinane na kostce, obcas 8 cm.
Mimo upału ma na sobie rajstopy i brązową sukienkę w kropki, do kolan. Skubie słonecznik nienagannie pomalowanymi na malinowo paznokciami. W wózku tuż obok śpiące niemowlę. Anna śmieje się, kiedy zostaje wzięta za młodą matkę, bo ma przecież dopiero 12 lat, a to tylko jej bratanek. Buty? – W większości szkół możesz się ubierać, jak chcesz. W mojej nosimy mundurki ze spódnicą, ale nie ma żadnych zasad co do butów – czerwieni się. – Ja noszę szpilki, bo wyglądam w nich ładnie.
W większości szkół w Murmańsku wprowadzono jednak specjalne reguły co do wysokości obcasa. W gimnazjum nr 1, na przykład, nie może on być wyższy niż 5 cm. Decydują względy bezpieczeństwa. – Mamy bardzo strome schody i już nieraz ktoś spadł i złamał nogę – Julia, anglistka, popiera zarządzenia dyrekcji, mimo że uczennicom ze starszych klas niekoniecznie się one podobają. – To typowe w Rosji i ja też mam takie buty, może nie na ekstremalnie wysokim obcasie, ale chodzę w nich do pracy – dodaje.
– Ja uwielbiam szpilki, ale ich nie noszę, bo mam 175 cm wzrostu i byłabym za wysoka w Norwegii, gdzie mieszkam – Aleksandra ma 18 lat i 955 znajomych na Facebooku. Postura baletnicy, długie nogi i buzia dojrzewającej brzoskwini. Jako dwulatka wyemigrowała z rodzicami z Murmańska do Tromsø, ale właśnie przyjechała w odwiedziny. – W mojej szkole byłoby bardzo źle widziane, gdybym przyszła w szpilkach, ale pamiętam, że jak kupowałam w Rosji takie 12-centymetrowe, to sprzedawczyni zachwalała, że będą idealne do szkoły – śmieje się. – I była wyraźnie zdegustowana, kiedy powiedziałam jej, że w takich butach to ja mogę wyjść tylko na imprezę, i to też nie każdą.
Aleksandra nie wróci do Murmańska, ale cieszy się, że rosyjskie kobiety ubierają się z taką klasą. – Nudno tak ciągle wyjaśniać, że na północy nie wszyscy noszą skóry z fok i futra z reniferów – poprawia duże okulary słoneczne na opalonym nosie.
Wysokość obcasa maleje z wiekiem. Tatiana Aleksandrowna jest dzisiaj pierwszy dzień w pracy i z tego całego zamieszania nie zauważyła nawet, że ubrała się za ciepło. Czerwony sweter, pikowana kurtka, apaszka. Rozdaje ulotki ośrodka leczenia uzależnień na rogu prospektu Lenina. Emerytura lekarska nie starcza na wszystkie rachunki, a zresztą Tatiana lubi rozmawiać z ludźmi, to co będzie w domu siedzieć. Szpilki? – Ja nie wiem, skąd to się bierze. U nas uczennice już nawet w szkołach chodzą w szpilkach – wręcza ulotkę jegomościowi w eleganckim dresie i klapkach japonkach. – A przecież wtedy kręgosłup i klatka piersiowa są jeszcze nieukształtowane i sylwetka się deformuje – przekonuje z medycznej perspektywy.
W 1985 r. Murmańskowi przyznano tytuł Miasta Bohatera za zasługi w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Na końcu prospektu Lenina, u podnóża wielkiego blokowiska, na jednym z budynków wisi napis „Murmańsk Gorod Gieroj”. Tatiana mieszka dokładnie nad drugim G. – Mnie podobał się mundurek szkolny – tym razem ulotkę dostaje przebrzmiała piękność w burym płaszczu i zdartych białych szpilkach przekrzywionych o jakieś 45 stopni. – Mundurek dyscyplinuje.
Za chwilę minie szesnasta, Tatiana odbierze swoją dniówkę i ruszy do domu, zahaczając jeszcze o pomnik Organizacji Dzieci Wojny, pod którym podlewa bratki. – U nas jest liceum nr XIX i jego uczniowie chodzą w mundurkach. 9 maja spotykamy ich pod pomnikami, wygląda to pięknie. Bardzo pięknie. (Oczeń krasiwo wymawia w tak miękki sposób, że nie wypada się nie zgodzić). A tak, to nie wiadomo, czy to święto, czy nie. Moim zdaniem w dni świąteczne należy ubierać się elegancko, a w dni powszednie także elegancko, ale po roboczemu – poprawia przekrzywioną apaszkę. Kurtkę i sweter zdejmie dopiero w domu.
Koturny i sandały
Wczesnym wieczorem w Fusion, jednym z najbardziej modnych lokali w mieście, gdzie przy wejściu wita codziennie inna, ale wydaje się, że ta sama filigranowa piękność w pomarańczowej sukience i obłędnie cienkich szpilkach, zajęte są wszystkie stoliki. W menu świeże futomaki, gazpacho z liśćmi bazylii, carpaccio z łososia i barszcz ukraiński. Przy oknie dwaj młodzi wojskowi w czapkach siłują się z pałeczkami, w końcu prosząc o widelec. Obok nich trzy dziewczyny – każda w długiej zwiewnej spódnicy (białej, zielonej i brzoskwiniowej), wznoszą toast różowym winem musującym i palą cienkie papierosy o obniżonej zawartości substancji smolistych. Samotny mężczyzna z dwoma sygnetami na lewej dłoni i spojrzeniu bawołu bawi się monetą pięciorublową, popijając koniak i obcinając wzrokiem raz za razem witającą gości czarnowłosą maîtresse d’hôtel.
Wśród 27 gości jest 16 kobiet, z czego 13 w szpilkach na koturnie wyższym niż 12 cm. Dwie pozostałe w balerinkach, a ta przyjezdna w naprawdę już nieprzyzwoitych jak na ten lokal sandałach, stara się ukryć nogi pod miękką kanapą, w ramach pokuty jedząc nierozcieńczone wasabi.
Późnym wieczorem, na głównym placu Pięciu Kątów, gdzie pośrodku stoi przebrzmiale reprezentacyjny hotel Arktika – najwyższy budynek miasta, słońce zaczyna świecić nisko z samej północy, a na ławkach próżno szukać wolnego miejsca. Tutaj jeszcze można bezkarnie palić i pić piwo, nie zważając, czy miejsce jest publiczne czy nie, któż by więc siedział w lokalu. Tutaj przegląd wszelkiej maści imponujących szpilek jest największy. Panowie na sportowo, czyli w dresach i klapkach albo w tzw. adidasach. Ich kobiety, nawet obgryzając paznokcie na ławce, trzymają fason. Białe buty – biały iPhone. Czarne buty – czarny iPhone. Elegancja przede wszystkim.
Pachną spaliny z kopcących samochodów, które z reguły zatrzymują się uprzejmie przed przejściem dla pieszych, suszona ryba sprzedawana przez babuszkę pod bankiem oszczędności, niedopałki papierosów z nadpalonym filtrem, świeżo malowana farba olejna na płocie otaczającym szkołę i ten bez. Tutaj w Murmańsku jest wszystko, czego potrzeba.