W centrum Kijowa króluje sushi. Można je zjeść na każdym rogu, jakby to była narodowa potrawa Ukrainy. Miasto zyskało dzięki piłkarskim mistrzostwom Europy. Posprzątano i odnowiono fasady kamienic, zaroiło się od restauracji i kawiarni. Przybyło stref darmowego Internetu. Ale odbywa się to kosztem likwidacji „gastronomów”, kultowych sklepów spożywczych, w których można było zrobić wszelkie zakupy, coś przekąsić i napić się wódeczki. Dziś za zwykłym chlebem czy masłem trzeba się nabiegać po okolicy. Nie podoba się to zwłaszcza starszym osobom, bo na bywanie w barach sushi ich nie stać. Nowe drogie sklepy i restauracje mają już nową klientelę, najczęściej w modnych ciuchach i oczywiście na wysokich szpilkach.
Im dalej od Chreszczatyku, tym gorzej. Na przykład Światoszyn, dzielnica odległa od centrum Kijowa. Inna planeta – szare bloki z odrapaną fasadą, śmierdzące klatki schodowe, wielki bazar, zejście do metra pełne handlujących, czym się da. Mnóstwo zmęczonych twarzy. Tu nie zmieniło się nic.
Wołodymyr Ariew jest kandydatem do parlamentu z partii Zjednoczona Opozycja Batkiwszczyna w stołecznym okręgu nr 218. Stawia na walkę z korupcją. – Ona zabija Ukrainę, jest wszędzie, a władza jest przegniła – mówi. Rządy Partii Regionów spowodowały eksplozję korupcji we wszystkich dziedzinach. Do tego stopnia, że choć dawanie łapówek jest częścią miejscowej mentalności, to ich obecna skala nawet Ukraińcom zaczęła już przeszkadzać.
Dlatego wielu z nich nie wybiera się na wybory – mało ich one obchodzą. Bogatym politycy nie są do niczego potrzebni, a tym z blokowiska na Światoszynie i tak mają niewiele do zaoferowania.