Zachodnie sankcje, które mają odwieść Iran od budowy bomby atomowej, coraz mocniej uderzają w zwykłych Irańczyków. Drastyczny spadek eksportu irańskiej ropy naftowej – o połowę w porównaniu z ubiegłym rokiem – wywołał poważny kryzys walutowy, który w październiku zaowocował zamieszkami w Teheranie. Kurs riala od początku roku obniżył się o ponad 80 proc., w kantorach bardzo trudno o twardą walutę, za jednym razem można kupić nie więcej niż 200 dol. Zaczyna też brakować wielu towarów z importu. Jednocześnie rząd wzywa do patriotyzmu i kupowania irańskich produktów. Sęk jednak w tym, że lokalne firmy wolą zrezygnować z produkcji, bo ta po narzuceniu urzędowych cen maksymalnych staje się często nieopłacalna.
Sytuację starają się wykorzystać przeciwnicy prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, przede wszystkim konserwatywni radykałowie, którzy zaciekle walczą o władzę z obozem prezydenckim. Zdominowany przez konserwatystów parlament wezwał właśnie prezydenta, by stawił się przed posłami i wytłumaczył ze swej polityki gospodarczej, inaczej grozi mu impeachment. Publiczne przesłuchanie, już drugie w tym roku (podobne odbyło się wiosną), będzie dla Ahmadineżada upokarzające. Tym bardziej że prezydent nie uniknie pytań m.in. o zakup za granicą aż 750 luksusowych samochodów. Rząd wysupłał na nie dolary zdeponowane w specjalnym funduszu, z którego powinny być kupowane leki i dotowana żywność.