Świat

Ile tych miliardów?

Premier Tusk: są szanse na 400 mld zł

Premier nagle mówi już nie o 300, lecz 400 miliardach złotych dla Polski z unijnej kasy. Skąd to nagłe podniesienie stawki?

Liczby rozpalają emocje, zwłaszcza gdy chodzi o pieniądze. Premier Donald Tusk ogłosił, że mamy szansę nie na 300, a na 400 miliardów złotych w nowej perspektywie budżetowej na lata 2014-2020. Do tej pory w zapowiedziach rządu funkcjonowała ta pierwsza liczba, używana choćby w kampanii wyborczej w ubiegłym roku. Czy zatem premier podbija stawkę, czy też przyjął inną metodą liczenia?

Kłopot w tym, że nowa kwota jest dość dziwna. Jeśli bowiem nie wliczymy do niej Wspólnej Polityki Rolnej, to taka suma wydaje się absolutnie niemożliwa do osiągnięcia. 300 mld złotych jest realne, bo przy obecnym kursie odpowiada kwocie ok. 72 mld euro. Byłoby to o pięć miliardów więcej niż do tej pory – na taki niewielki wzrost szanse są. Co więcej, byłby on sporym sukcesem, biorąc pod uwagę niechęć, a nawet wrogość wielu krajów do jakiegokolwiek zwiększania wydatków.

Gdyby jednak 400 mld złotych potraktować jako łączną kwotę polityki spójności i Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), okazałoby się, że mocno spuszczamy z tonu. Według ministra rolnictwa w ramach WPR mamy walczyć o przynajmniej 34 mld euro, czyli ponad 140 mld złotych. (W obecnej perspektywie na rolnictwo dostaliśmy łącznie ok. 28 mld euro). Po odjęciu tej kwoty pozostałoby zaledwie 260 mld zł na politykę spójności, czyli wyrównanie różnic i gonienie bogatszych krajów europejskich. A to oznaczałoby, że walczymy o mniej niż mamy do tej pory, a raczej nie tak trzeba zaczynać negocjacje.

Jednak ważniejsze od zamieszania o miliardy jest pytanie o szanse na kompromis. Czy lepiej użyć weta, czy też osiągnąć porozumienie za wszelką cenę, rezygnując z części żądań? Po dzisiejszym wystąpieniu premiera można odnieść wrażenie, że jesteśmy przygotowani na ewentualne weto i rozważamy scenariusze awaryjne. Być może okażą się one niezbędne, jeśli Brytyjczycy i Skandynawowie spróbują dokonać rzezi unijnych wydatków. Jednak prowizorium na rok 2014 zamiast nowego, pełnego, siedmioletniego budżetu najbardziej zaszkodzi, niestety, właśnie nam. Cieszy, że premier chce współpracować z największym płatnikiem netto mimo zajadłej antyniemieckości polskiej prawicy. Pamiętajmy, że poprzednim razem to właśnie nasz zachodni sąsiad był w stanie wypracować kompromis, pośrednicząc między nowymi i starymi krajami członkowskimi. Na pewno lepiej mieć Niemcy po swojej stronie w starciu z Wielką Brytanią, która wytoczyła przeciw unijnemu budżetowi najcięższe działa.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną