Ciężkie życie zwycięzcy
Obama na drugą kadencję. Co jeszcze może zrobić dla USA?
Ucichły wiwaty na cześć reelekcji Baracka Obamy. To nie 2008 r., kiedy Ameryka była pogrążona w recesji, ale żyła nadzieją zmian. Te wybory zabetonowały trwający od dwóch lat podział władzy w Waszyngtonie – prezydent nadal będzie rządził w Białym Domu, a republikanie na Kapitolu, gdzie zachowali większość w Izbie Reprezentantów. Na arenie krajowej Obama niewiele może zrobić z pominięciem Kongresu, a wiele jest do zrobienia. Ameryka ma bilionowy deficyt i zadłużenie przekraczające już 100 proc. PKB. Klasa średnia się kurczy i mimo że gospodarka powoli wychodzi na prostą, nastroje dalekie są od entuzjazmu. Co zamierza prezydent i czego będzie w stanie dokonać w drugiej kadencji?
Nie odpowiedział na to pytanie w swojej kampanii wyborczej, zdominowanej przez ataki na Mitta Romneya. Czy teraz spróbuje zrealizować ambitne plany z początku prezydentury – będzie rozwijał zieloną gospodarkę i zacznie naprawiać infrastrukturę? Brak mu do tego społecznego poparcia. Z wielkich projektów udało się przeforsować tylko reformę ubezpieczeń zdrowotnych. Amerykanie bardziej zadowoleni są z jego dokonań na świecie – z zakończenia wojny w Iraku i zabicia Osamy ibn Ladena. Ale w najbliższych latach arena międzynarodowa może przysporzyć mu tylko kłopotów – konflikty na Bliskim Wschodzie same się nie rozwiążą, a Ameryka ma dość wojen.
Druga kadencja, druga szansa
Obama jest teraz w podobnej sytuacji jak Bill Clinton, który po swojej reelekcji w 1996 r. miał republikańską większość w Kongresie. Mimo seksskandalu z udziałem Moniki Lewinsky i zagrożenia impeachmentem, udało mu się jednak porozumieć z opozycją w sprawie zrównoważenia budżetu, co – jak się później okazało – pomogło w rozkręceniu ekonomicznego boomu.