Liczni dyplomaci gratulowali inicjatorowi tego posunięcia, prezydentowi Autonomii Palestyńskiej Mahmudowi Abbasowi, osobistego sukcesu, a na ulicach Ramalli tłumy wiwatowały do białego rana.
Politycy w Jerozolimie spali spokojnie po oświadczeniu prezydenta Obamy, iż konflikt palestyńsko-izraelski nie znajdzie rozwiązania w sali obrad ONZ, lecz wyłącznie w bezpośrednich pertratacjach na Bliskim Wschodzie. Jak wiadomo, również pertraktacje te od lat nie posunęły interesów palestyńskich ani o jotę do przodu. Fakty wyraźnie wskazują na to, że także teraz - co było to będzie.
Zdaniem niektórych komentatorów, nowy status Autonomii, nie dający jej żadnych dodatkowych uprawnień na arenie międzynarodowej i nie będący równoznaczny z uznaniem palestyńskiej niepodległości, umożliwi składanie skarg do Międzynarodowego Trybunału Karnego przeciw oficerom i politykom izraelskim, popełniającym zbrodnie przeciw ludzkości sankcjonując żydowskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie. Reakcja Waszyngtonu: jeśli oskarżyciele palestyńscy pojawią się w Hadze, wstrzymamy pomoc finansową udzielaną Autonomii. Nie wydaje się jednak aby Mahmud Abbas, nawet jeśli prawo międzynarodowe umożliwi mu interwencję w Hadze, gotów był wziąć na siebie ryzyko katastrofy gospodarczej.
Polska zdecydowała się pozostać neutralna i znalazła się w grupie 41 krajów - wraz z Wielką Brytanią i Niemcami - które wstrzymały się od głosowania. Była to niewątpliwie rozsądna decyzja, ponieważ uchwała podjęta w Nowym Jorku ani nie stworzy niepodległego państwa Palestyńczyków, ani nie wpłynie na bieg ich rokowań z Izraelem. Polska neutralność umożliwi dalsze dobre stosunki z obu powaśnionymi stronami. Zwłaszcza, że - tak jak wiele innych poprzednio - także ten symboliczny dokument przypuszczalnie powędruje do archiwum, aby przez następne miesiące i lata pokrywać się kurzem.