Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Zaczyn i osad

Naziści w Związku Wypędzonych

9 z 13 członków pierwszego prezydium Związku Wypędzonych, a więc około 70 proc., było członkami NSDAP, a kilku w SS.

Nie ma niczego nowego w 600-stronicowym studium nazistowskiej przeszłości 13 członków pierwszego (z 1958 roku) prezydium Związku Wypędzonych (BdV), które zaprezentował monachijski Instytut Historii Najnowszej. Również fakt, że to sam Związek Wypędzonych zlecił te badania nie jest zbyt elektryzujący.

Nacisk opinii publicznej, zarówno w Niemczech jak i w krajach sąsiednich, by BdV nareszcie przepracował swą własną historię, a nie występował w roli sędziego moralności "państw wypędzających", okazał się w końcu zbyt duży, by stale mógł być odsuwany na bok przez dzisiejsze prezydium Związku. Pięć lat temu, w szczytowym momencie uciążliwego sporu wokół berlińskiego Centrum Przeciwko Wypędzeniom przewodnicząca BdV, Erika Steinbach, zwróciła się do renomowanego instytutu o "zlustrowanie" pierwszego prezydium swego towarzystwa.

Wynik potwierdza to, co i tak wiedziano. 9 z 13 członków prezydium, a więc około 70 proc., było członkami NSDAP, a kilku w SS. Dwaj byli bardzo obciążeni: Alfred Gille, przewodniczący Ziomkostwa z Prus Wschodnich, był urzędnikiem administracyjnym na terenach okupowanych, a Erich Schellhaus oficerem jednostki, która w 1941 "zwalczała partyzantów" - za czym kryło się mordowanie Żydów i innych "niepożądanych" ludzi. Dwaj inni członkowie prezydium mogli być także wplątani - jak sformułowano - w podobne zbrodnie. Natomiast dwaj inni byli wyraźnymi przeciwnikami Hitlera: Wenzel Jaksch wyemigrował do Anglii; a katolicki prawnik Linus Kather był aresztowany przez gestapo. Jednak pod koniec lat 60. wstąpił do NPD.

W wywiadach przewodnicząca BdV bagatelizowała brunatne zabarwienie założycieli swego stowarzyszenia. To "wytłumaczalne, że sprawę w swoje ręce wzięli ludzie z organizacyjnym doświadczeniem".

Reklama