Wybory parlamentarne 16 grudnia wygrała Partia Liberalno-Demokratyczna (PLD). Na pozór nic się nie zmieni – rządziła Japonią przez pół wieku, zanim w ostatnich wyborach władzę przejęła Partia Demokratyczna (PD) obecnego premiera Yoshihiko Nody. Ale wszystkie oczy zwrócone są na trzecią siłę, założoną dopiero trzy miesiące temu Partię Odnowy Japonii (POJ). Wielu japońskich komentatorów jest przerażonych jej możliwym dojściem do władzy i porównuje sytuację do tej z Europy lat 30. XX w. „Adolf Hitler i Benito Mussolini też wyłonili się w takiej atmosferze” – ostrzegają gazety.
„Nasz kraj potrzebuje dyktatury” – przekonywał na czerwcowym wiecu Tōru Hashimoto, wiceszef POJ i jednocześnie burmistrz Osaki. Znany z ostrych wypowiedzi polityk uważa, że Japonia musi zbudować bombę atomową, a najlepszym rozwiązaniem sporu terytorialnego z Koreą Południową będzie użycie siły. Z zadziwiającą częstotliwością wywołuje skandale polityczne i obyczajowe, co nie przeszkadza mu być najpopularniejszym politykiem w kraju – i to mimo że w hierarchicznej Japonii od początku miał pod górkę.
Ojciec Hashimoto był członkiem yakuzy, popełnił samobójstwo po tym, jak zadłużył się u mafii. Mały Tōru nie miał z nim kontaktu – ojciec bił matkę, więc rodzice szybko się rozwiedli. Matka przeprowadziła się z dziećmi z rodzinnego Tokio do Osaki, gdzie zamieszkali w dzielnicy burakumin – kasty wykluczonej i pogardzanej biedoty. Do dziś konserwatywni japońscy rodzice przed ślubem swoich dzieci często wynajmują detektywów, którzy sprawdzają, czy przyszły zięć lub synowa nie pochodzą z burakumin.