Cały swój los ma na twarzy. Nos – dwa razy złamany: pierwszy raz, gdy na treningu kolega z drużyny futbolu amerykańskiego chciał go powstrzymać przed dalszym biegiem; drugi, gdy na trawniku przed domem przekonywali się z bratem, kto ma rację w sprawie wojny w Wietnamie. To w Wietnamie zaś ostatecznie ukształtowała się prawa strona twarzy Chucka. Niemal spłonęła, gdy mina wybuchła kilka metrów od jego transportera, gdzieś przy granicy z Kambodżą. I ta grzywka – ponoć każdy Amerykanin z Wielkich Równin bez pudła zgadnie, że jej właściciel pochodzi z Nebraski. Ale najważniejsze są oczy – publicysta magazynu „Slate” David Weigel przyznał nawet, że gdyby nie one, ten szalenie inteligentny polityk mógłby powalczyć o Biały Dom: „Oczy Chucka Hagela są niestety smutne, więc zupełnie nie pasują do Ameryki”.
Może to nie są oczy prezydenckie, ale już wkrótce mogą należeć do sekretarza obrony USA. Według przecieków z Białego Domu Barack Obama chce, aby Hagel wprowadził się do Pentagonu w miejsce odchodzącego na emeryturę Leona Panetty. 66-letni były senator z Nebraski był już przymierzany do stanowiska wiceprezydenta przy Obamie w 2008 r. Gdy został nim Joe Biden, Hagel miał szansę na Departament Stanu. Teraz ten weteran z Wietnamu, zaufany człowiek prezydenta, miałby zająć się – jak to ujął autor przecieku – „demilitaryzacją amerykańskiej polityki zagranicznej”.
Odór antysemityzmu
Na razie jednak już sama zapowiedź tej nominacji wywołała wojnę. Jeszcze przed świętami prawicowy tygodnik „The Weekly Standard” opublikował wypowiedź anonimowego doradcy Partii Republikańskiej, który zarzucił Hagelowi antysemityzm i przypomniał jego wypowiedź sprzed sześciu lat.