Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Dobrotliwych imperiów nie ma

Kishore Mahbubani: Chiny przechodzą obecnie przez fazę głębokich przemyśleń. Wiem to także z własnych rozmów z chińskimi przywódcami. Kishore Mahbubani: Chiny przechodzą obecnie przez fazę głębokich przemyśleń. Wiem to także z własnych rozmów z chińskimi przywódcami. Ronald Hudson / Smarterpix/PantherMedia
70 milionów Chińczyków podróżuje po całym świecie. Gdyby Chiny były dyktaturą, żaden z nich przecież nie powróciłby do ojczyzny – mówi politolog Kishore Mahbubani.
Artykuł pochodzi z 1 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 7 stycznia.Polityka Artykuł pochodzi z 1 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 7 stycznia.

Profesorze, wszyscy są zdania, że Chiny wyrastają na nowe supermocarstwo. Ale właściwie – po co nam supermocarstwa?
Kishore Mahbubani: Oczywiście wcale nie jest to koniecznie korzystne, że istnieją supermocarstwa. Czegoś takiego, jak dobrotliwe imperia nie ma w ogóle. Wszystkie supermocarstwa dbają wyłącznie o własne interesy – Stany Zjednoczone w tym samym stopniu co Chiny, czy Indie. W XXI wieku wszystko zależeć będzie od tego, czy uda nam się pojednać nowe supermocarstwa, tak, by na scenie politycznej świata dochodziło do jak najmniejszej liczby niepokojów.

Jaką rolę pańskim zdaniem pragną odgrywać Chiny?
Chiny przechodzą obecnie przez fazę głębokich przemyśleń. Wiem to także z własnych rozmów z chińskimi przywódcami. Jeden spośród nich przyjechał niedawno do Singapuru. Powiedziałem mu: gwarantuję panu, że stopniowo reszta świata będzie wam sprawiać coraz więcej problemów. Zapytał: dlaczego? Odpowiedziałem mu: całkiem po prostu, żyjemy w globalnej wiosce, która z dnia na dzień staje się coraz mniejsza, a pewien dom w niej – coraz większy.

Tym domem są oczywiście Chiny, a reszta świata oczywiście ze sceptycyzmem obserwuje, jak ów dom się rozrasta.
W roku 1980 udział Stanów Zjednoczonych w globalnym produkcie brutto wynosił ponad 25 procent., podczas gdy udział Chin – zaledwie 2,2, proc. W roku 2017 udział Stanów Zjednoczonych spadnie do 17,7 procent – tak prognozują międzynarodowe fundusze walutowe – natomiast udział Chin wzrośnie aż do 18 procent. W ciągu czterech lat Chiny prześcigną USA. To sytuacja warta zauważenia.

Ale czy reszta świata może w jakiś sposób wpływać na Chiny?

Reklama