Świat

O pożytkach z demokracji

Czesi wybierają prezydenta

Siedemdziesięciopięcioletni Karel Schwarzenberg jest niekwestionowanym zwycięzcą I tury wyborów prezydenckich w Czechach. Czy zostanie prezydentem – rozstrzygnie II tura za dwa tygodnie, ale wynik i tak jest sensacją i to wyjątkowo pozytywną.

Jego wynik jest niespodzianką także dla niego. W kampanii wyborczej był kandydatem wprawdzie ważnym, bo wspieranym przez elity i preferowanym przez media, ale szans na wejście do II tury nie dawał mu nikt. Ten potomek książęcej rodziny z rodowodem sięgającym średniowiecza otwarcie deklaruje przywiązanie do kościoła katolickiego. Oprócz czeskiego ma też obywatelstwo szwajcarskie, jest wyjątkowo bogaty, bo odziedziczył majątki rodowe w Austrii, Bawarii i Szwajcarii. W egalitarnym, tradycyjnie niechętnym Niemcom i katolicyzmowi społeczeństwie czeskim to prawie komplet wad. A jednak się udało: Schwarzenberg, przez miesiące w sondażach czwarty czy trzeci, powszechnie uważano, że kandyduje tylko po to, aby konsolidować swój obóz polityczny. Teraz ma ogromną szansę zostać prezydentem Republiki Czeskiej.

Jego rodzina w 1948 r - podobnie, jak cała arystokracja oraz niemieckojęzyczna część narodu - opuściła kraj. Karel dzieciństwo i dorosłe życie spędził na emigracji w Austrii i Niemczech. Do Czechosłowacji wrócił w 1989 r i od razu został jednym z najbliższych współpracowników świeżo wybranego prezydenta Vaclava Havla. I właśnie ze zmarłym Havlem jest do dziś kojarzony – jeśli jest w tym kraju ktokolwiek, kto ma prawo mówić o sobie „następca Havla”, to jest to właśnie Schwarzenberg.

Czechów zjednał sobie przede wszystkim nieposzlakowaną opinią człowieka absolutnie uczciwego i odpornego na pokusy władzy, co bardzo istotne w kraju, w którym za największą bolączkę życia publicznego uznaje się korupcję. No i ten urok osobisty: kamery nie raz już złapały go, jak przysypiał na nudnych oficjałkach, do tego mówi specjalną, staroświecką czeszczyzną z lekkim niemieckim akcentem. A czasem się wyraźnie zapomina i publicznie, wulgarnie przeklina.

Reklama