Komik może odgrywać główną rolę w polityce tylko tam, gdzie władza narzucona z zewnątrz oznacza opresję, i gdzie idea głosząca, że rządzący są reprezentacją narodu, nie ma żadnego historycznego podłoża. Władza, dążąca do podporządkowania sobie każdego obywatela, nigdy nie jest akceptowana w stu procentach.
Jednostki pozostają przekonane o wyższości własnych racji i zbuntowane, nawet gdy są akurat zbyt słabe, by wyegzekwować swoje prawa. Tak właśnie jest we Włoszech. Zasady nie są tu miarą wszystkiego. Wprawdzie obowiązują, ale są jedynie jedną strzałą w kołczanie, obok jest cały ich pęk. Jednostka jest w stanie dochodzić swoich racji wobec panującego systemu, jeśli robi to z wdziękiem i dowcipem, a w zamian za swą prywatną bezczelność oferuje innym chwile radości. Tym samym postacie Furbo i Buffo, spryciarza i błazna, łączą się i zlewają w jedną postać. Doktryner nie miałby tu żadnych szans, uparty egoista także nie.
Od czasu upadku cesarstwa rzymskiego aż do zjednoczenia Włoch w XIX w. ten kraj był właściwie nieprzerwanie pod kontrolą cudzoziemców. Tysiąc pięćset lat. Ostatnie półtora wieku to czas zbyt krótki, aby wymazać to ze zbiorowej pamięci.
Zbawienny humor
Don Camillo i Peppone (katolicki proboszcz i komunistyczny burmistrz, bohaterowie cyklu opowiadań Giovanniego Guareschiego – przyp. FORUM) mogą być wrogami – ale na pewno nie wrogami śmiertelnymi, ponieważ jako partyzanci walczyli razem przeciwko Niemcom. Łączy ich to bardziej, niż dzieli ich ideologia. Don Camillo jest proboszczem, Peppone burmistrzem małego miasteczka w „czerwonym” regionie Reggio Emilia. Obaj reprezentują dwie największe formy uniwersalizmu, jakie ścierają się we Włoszech: katolicyzm i komunizm. Obaj wykluczają się wzajemnie poprzez swoje absolutne roszczenia, jednak roszczenia jednego zaczynają być podobne do roszczeń drugiego w większym stopniu, niż sami chcą się do tego przyznać.
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 10 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 11 marca 2013 r.