Prawdziwa dziura zabita dechami! Ratusz, dworzec, sklep z meblami – i do widzenia. Jedyny wyróżnik dziesięciotysięcznego miasteczka to ustawione przy wjeździe drewniane krzesło. Trudno uwierzyć, że w Älmhult – bo tak nazywa się ta dziura – powstają projekty dla koncernu Ikea, kształtujące gust ludzi na całym świecie. Mikroskopijne rozmiary tego miejsca to jednak nie przypadek. Ikea stara się sprawiać wrażenie mniejszej, niż jest w rzeczywistości, brata się z klientem i mówi mu na ty. Ma być rodzinnie i przyjacielsko. Pewnie dlatego 87-letni założyciel firmy Ingvar Kamprad odbiera ze wszystkich stron wyrazy powszechnej sympatii i szacunku.
Ikea umeblowała klasę średnią na całym świecie i jest prawdziwą maszyną do zarabiania pieniędzy. Od lat niezmienną popularnością cieszą się szklanki Pokal do latte macchiato, sofa Ektorp, podręczny stoliczek Lack i regał na książki Billy sprzedany w ponad 45 milionach egzemplarzy. Od Norwegii po Australię, od Kanady przez Kuwejt po Japonię, w sumie w 41 krajach, fala klientów przepływa przez 338 sklepów. Katalog Ikei ma nakład 212 milionów i wszędzie jest taki sam. No, może oprócz Arabii Saudyjskiej, gdzie podczas obróbki graficznej ze zdjęć wymazywane są kobiety. Każdego dnia kupujący wywożą samochodami 7,5 mln płaskich paczek z meblami. Jej produkty to nie tylko meble czy kubki – to styl życia.
Koncern na tym nie chce poprzestać. Według „Konceptu Ikei”, wewnętrznej broszury dla pracowników i dostawców, przedsiębiorstwo uważa, że ma misję społeczną, chce wnieść wkład „w proces demokratyzacji”, a w samej „firmie wszyscy powinni być wydajni i zadowoleni”. „Raz na zawsze postanowiliśmy stać po stronie ludzi” – 36 lat temu napisał Kamprad w „Testamencie sprzedawcy mebli”. Hasłem przewodnim było stwierdzenie, że firma „zapewni wielu ludziom lepszą codzienność”.
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 11 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 18 marca 2013 r.