Sędzia twerskiego sądu rejonowego w Moskwie Igor Alisow ma 22 marca rozpocząć wreszcie kilkakrotnie przekładane przesłuchania w procesie prawnika Siergieja Magnickiego oraz jego byłego klienta, Williama Browdera. Prokuratura oskarża obu o oszustwa podatkowe. Proces jest utajniony i o tyle niezwykły, że ława oskarżonych, strzeżona przez dwóch barczystych policjantów i zabezpieczona grubą kratą, pozostaje pusta. Browder jest sądzony in absentia – mieszka w Wielkiej Brytanii i nie ma zamiaru pokazywać się w Rosji, zresztą od wielu lat nie dostaje wizy wjazdowej. Drugi podsądny też na pewno się nie stawi – od listopada 2009 r. leży na moskiewskim Cmentarzu Przemienienia.
W Polsce tzw. sprawa Magnickiego jest mało znana, mimo że w jej wyjaśnianie zaangażowani są prokuratorzy generalni kilku państw europejskich, debatował nad nią m.in. amerykański Kongres i Parlament Europejski, a nad własnym raportem pracuje sprawozdawca Rady Europy. Zaczęło się od Hermitage Capital Management Fund, dekadę temu największego funduszu inwestującego w Rosji. Jego szefem był wspomniany Browder. Gdyby ograniczył się tylko do kupowania spółek, w rosyjskim biznesie nadal byłby gwiazdą pierwszej wielkości. Jednak Brytyjczyk otwarcie piętnował korupcyjne nawyki urzędników i nieprzejrzystość interesów z państwowymi firmami. Najpierw przestano go wpuszczać do Rosji, później oskarżono o przestępstwa podatkowe, a w 2007 r. funkcjonariusze MSW dokładnie przeszukali jego moskiewskie biuro i wynieśli stamtąd wszystkie dokumenty.
Wynajęty przez Browdera Magnicki ustalił, że funkcjonariusze MSW przekazali je mafii, a ta zrobiła z nich użytek i przejęła część firm należących do funduszu. Na ich czele postawiła kryminalistów: włamywacza, złodzieja oraz skazanego za morderstwo, któremu dopiero co skrócono wyrok.