Polityka i dyplomacja nie zależy od tego jak się kto natęży i nadmie, lecz od siły całego państwa. I dobrze, że Sikorski zaraz na wstępie przypomniał Piłsudskiego: „Myśleć mogę za pięć Polsk, ale realizować tylko to, co ta jedna wykonać potrafi”. A co potrafi? Niech pokaże.
Powinna nadganiać historyczne zapóźnienia, które widać na kolejach, na drogach, w służbie zdrowia, w szkolnictwie, we wszystkim tym, na co narzekają obywatele. A w polityce zagranicznej opierać się na Unii i jej integracji. A tam ostatnio 90 proc. porządku dnia, jeśli nie więcej – to planowanie coraz ściślejszej współpracy finansowej i bankowej. Słusznie Sikorski ostrzega: „Tym, którzy mimo ograniczeń naszych zasobów śnią o renacjonalizacji polityki w Europie, o powrocie do znajomych ram samolubnego państwa narodowego, mówię: uważajcie o czym marzycie!”. Dziś działać na świecie w pojedynkę to niebezpieczne mrzonki.
Dobrze więc, że minister podkreśla, że wejdziemy do strefy euro, choć ciągle za mało rząd przekonuje obywateli do tej drogi. Kryzys gospodarczy wytworzył u laików mylny pogląd, jakoby na świecie panował kryzys samej waluty euro. Nie: waluta jest silna. To kryzys gospodarek słabszych krajów, które nie budowały własnych prężnych firm, nie starały się o innowacyjność, nie wytrzymały konkurencji. Polska powinna wejść jak najszybciej do ściślejszego kręgu integracji, wspierać Komisję Europejską, zwłaszcza w konstruowaniu wspólnej polityki energetycznej i w atakowaniu modelu biznesowego Gazpromu.
Mieszane uczucia budzi zapowiedź wielkich planów i wydatków zbrojeniowych. Oczywiście trzeba dbać o bezpieczeństwo. Jednakże z większą energią trzeba starać się o łączenie potencjałów wojskowych w Unii Europejskiej.