Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Bunt nadwornego kronikarza

Bob Woodward kontra Biały Dom

Robert Redford jako Bob Woodward i Dustin Hoffman jako Carl Bernstein, w słynnym filmie Alana Pakuli „Wszyscy ludzie prezydenta”. 1976 r. Robert Redford jako Bob Woodward i Dustin Hoffman jako Carl Bernstein, w słynnym filmie Alana Pakuli „Wszyscy ludzie prezydenta”. 1976 r. Warner Bross / Galapagos
Papież amerykańskiego dziennikarstwa i demaskator afery Watergate Bob Woodward postawił się Białemu Domowi i został bohaterem prawicy. Nie zamierza jednak obalać kolejnego prezydenta, broni raczej własnego pomnika.
Bob Woddward - ikona amerykańskiego dziennikarstwa - skończył właśnie 70 lat.Andrew Cutraro/Redux/East News Bob Woddward - ikona amerykańskiego dziennikarstwa - skończył właśnie 70 lat.

Obama grozi Woodwardowi!” – zagrzmiał portal Drudgerport i inne konserwatywne media. To, co napisał słynny reporter, tak miało się nie spodobać w Białym Domu, że doradca prezydencki Gene Sperling zadzwonił do niego i powiedział, że tego „pożałuje”. Tak opisywał incydent sam Woodward, wyznając ironicznie, że „trzęsie się ze strachu”. Ale kiedy dziennik „Politico” opublikował całość tej rozmowy, okazało się, że panowie pożegnali się po przyjacielsku, a Sperling prostował tylko pewne przekłamania pogromcy Nixona. O co poszło?

W swej najnowszej książce „Price of Politics” („Cena polityki”) i w „Washington Post” Woodward napisał, że osławiony sekwester, automatyczna brzytwa budżetowa tnąca wydatki rządowe wskutek niedogadania się Obamy z republikanami, krytykowana ostro przez prezydenta, była pomysłem jego własnych doradców. Zarzucił też Obamie, że pragnąc strzelić opozycji gola, „przesunął słupki bramki”. Najwyższy autorytet medialny w Ameryce obarczył prezydenta odpowiedzialnością za fiasko rozmów i cięcia brzytwy. Nazwał też „szaleństwem” jego zapowiedź, że z powodu cięć nie wyśle lotniskowca do Zatoki Perskiej. Prawica wpadła w zachwyt i telewizja Fox News przez tydzień nosiła Woodwarda na rękach.

Skąd wybuch krytycyzmu Woodwarda pod adresem prezydenta? Nieprzychylne media piszą, że starzejący się reporter za wszelką cenę pragnie przypominać o sobie. Chce zaprzeczyć coraz powszechniejszym opiniom, iż z bohatera walczącego z nadużyciami władzy stał się dziennikarzem establishmentu, kronikarzem rządzących, „stenografem bogatych i potężnych” – jak pisał o nim nieżyjący już brytyjski publicysta Christopher Hitchens.

Polityka 13.2013 (2901) z dnia 26.03.2013; Świat; s. 63
Oryginalny tytuł tekstu: "Bunt nadwornego kronikarza"
Reklama