Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Zmierzch oligarchów

Złote czasy Jelcyna już się skończyły

Spotkanie oligarchów z Borysem Jelcynem na Kremlu, 1998 r. Pierwszy od lewej: Władimir Gusinski, pierwszy od prawej: Michał Chodorkowski, drugi od prawej: Władimir Potanin. Spotkanie oligarchów z Borysem Jelcynem na Kremlu, 1998 r. Pierwszy od lewej: Władimir Gusinski, pierwszy od prawej: Michał Chodorkowski, drugi od prawej: Władimir Potanin. AP/Fotolink / EAST NEWS
Najpierw zostali czarnymi bohaterami cypryjskiego kryzysu finansowego. Niedługo potem uwagę mediów przykuła śmierć jednego z nich, Borysa Bierezowskiego. O rosyjskich oligarchach mówi dziś cała Europa, ale Rosjanie już o nich prawie zapomnieli.
Zmarły 23 marca w Londynie Borys Bierezowski był oligarchą numer 1 za czasów Borysa JelcynaJeremy Nicholl/Eyevine/EAST NEWS Zmarły 23 marca w Londynie Borys Bierezowski był oligarchą numer 1 za czasów Borysa Jelcyna
Władimir Potanin referuje Władimirowi Putinowi postęp prac przy budowie Centrum Olimpijskiego w Soczi.Ivan Sekretarev/AP Pool/EAST NEWS Władimir Potanin referuje Władimirowi Putinowi postęp prac przy budowie Centrum Olimpijskiego w Soczi.

Zmarły 23 marca w Londynie Borys Bierezowski był oligarchą numer 1 za czasów Borysa Jelcyna. Patolodzy za przyczynę śmierci wstępnie uznali powieszenie, tymczasem większość rosyjskich mediów przekazała, że były miliarder został uduszony. Leksykalny niuans pomnożył niejasności związane ze śmiercią tego politycznego emigranta. Atmosferę podgrzała nieoczekiwana reakcja Kremla: rzecznik prasowy Władimira Putina powiedział, że były oligarcha kilka miesięcy przed śmiercią napisał list do prezydenta Rosji, prosząc o wybaczenie i możliwość powrotu do ojczyzny.

Jakby tego było mało, wkrótce pojawiła się wiadomość o zatrzymaniu przez FBI Romana Abramowicza (w 2013 r. „Forbes” ocenił jego majątek na 10,2 mld dol.). Choć doniesieniom zaprzeczyli zarówno rzecznik biznesmena, jak i przedstawiciel prasowy Federalnych, plotka zrobiła swoje i akcje kompanii Abramowicza gwałtownie spadły. Komentatorzy zastanawiają się teraz, kto i w jakim celu wypuścił kaczkę dziennikarską.

Największe emocje wzbudzają jednak finansowe kłopoty Nikozji. Jak szacuje Niemiecka Federalna Służba Wywiadu, Rosjanie trzymają w cypryjskich bankach ok. 20 mld euro. Gdy Bruksela przygotowywała dla Cypru pakiet ratunkowy, w Europie podniosły się głosy sprzeciwu, by nie sponsorować rosyjskich oligarchów.

Ale oni wcale nie trzymają pieniędzy na cypryjskich kontach – wyjaśnia anonimowo pracownik funduszu inwestycyjnego z siedzibą w Moskwie. – Cypr przyciągał przede wszystkim drugą ligę rosyjskiego biznesu: restauratorów, deweloperów, a także byłych gangsterów. Ich straty nie są dla Kremla istotne. Według tego finansisty, bliscy Putinowi biznesmeni trzymają pieniądze w znacznie pewniejszych bankach, w tych samych zresztą, gdzie mają depozyty elity rządzące z Europy i USA. – Jestem pewien, że żaden z nich nie ucierpiał z powodu zamrożenia cypryjskich rachunków, o którym zresztą zostali odpowiednio wcześnie poinformowani. Dlatego Rosja nie spieszy się z ratowaniem Cypru – tłumaczy.

Wbrew temu, co pisze europejska prasa, nie wszyscy bogaci i bardzo bogaci Rosjanie są oligarchami. – Oligarcha to duży biznesmen, zdolny wpływać na władze, który za pieniądze i obietnice wsparcia dostaje korzystne dla niego decyzje państwa i ustawy – mówi publicysta Iwan Preobrażenski. – Zgodnie z tą definicją, w Rosji nie ma już oligarchów. Teraz władze wpływają na biznesmenów, a nie odwrotnie. I bronią ich interesów tylko wtedy, gdy jest to w ich własnym interesie.

Siedmiu bojarów

Słowo „oligarcha” weszło do rosyjskiego słownika w drugiej połowie lat 90. W 1995 r. siedmiu najbardziej wpływowych rosyjskich biznesmenów – Borys Bierezowski, Michaił Chodorkowski, Michaił Fridman, Władimir Gusinski, Władimir Potanin, Aleksandr Smolenski i Władimir Winogradow – zawarło sojusz polityczny z Borysem Jelcynem. W mediach nazwano ich siemibankirszcziną, na podobieństwo siemibojarszcziny, rady siedmiu bojarów, która rządziła na Kremlu w okresie Wielkiej Smuty.

Bankierzy udzielili państwu kredytów potrzebnych natychmiast dla uspokojenia nastrojów społecznych. Postawili jednak twardy warunek: zastawem dla pożyczek miały być pakiety kontrolne akcji dużych państwowych przedsiębiorstw. Od początku było jasne, że państwo nie będzie w stanie spłacić w terminie zaciągniętych kredytów. Zastaw przeszedł więc w ręce wierzycieli i w ten sposób w Rosji narodziły się związki biznesu i władzy, zwane oligarchią.

Pomysłodawcą siemibankirszcziny był Borys Bierezowski, doktor matematyki, który swój pierwszy milion zarobił na sprzedaży samochodów. W 1996 r. schorowany Jelcyn miał niewielkie szanse na reelekcję. Faworytem był wówczas lider komunistów Gienadij Ziuganow, który obiecał Rosjanom cofnięcie prywatyzacji. Bojąc się o swoje aktywa, siedmiu bankierów połączyło siły. A były to siły niemałe. Milionerzy dysponowali czymś znacznie ważniejszym niż pieniądze: kontrolowali mass media. Władimir Gusinski był właścicielem popularnej telewizji NTW, dwóch gazet i tygodnika, sponsorował też radio Echo Moskwy. Bierezowski rządził kanałem telewizyjnym ORT. Rozpoczęła się brudna kampania wyborcza, której celem było wyeliminowanie Ziuganowa.

Jelcyn ostatecznie obronił fotel prezydenta, oligarchowie osiągnęli szczyt swoich wpływów, a Bierezowski zaczął kreować się na szarą eminencję Kremla. Rosyjska ulica plotkowała, że nowi bojarzy otwierają drzwi kremlowskich gabinetów kopniakiem, a ministrowie biegają za nimi jak chłopcy na posyłki.

Wpływy jelcynowskich oligarchów nie były jednak tak silne, jak się wydawało. Świadczy o tym chociażby łatwość, z jaką kilka lat później siemibankirszczina została rozbita. Nowy prezydent Rosji Władimir Putin miał dla oligarchów i kij, i marchewkę. W lipcu 2000 r. ogłosił zaproszonym na Kreml biznesmenom, że nowa władza szanuje wyniki jelcynowskiej prywatyzacji, zapowiedział jednak nowe zasady gry w relacjach państwo-biznes. Odtąd zasadniczym obowiązkiem najbogatszych Rosjan miała być absolutna lojalność wobec Kremla. Na spotkanie nie zaproszono Gusinskiego ani Bierezowskiego. Wkrótce obaj musieli opuścić Rosję, a należące do nich media przejęli ludzie Putina. Złote czasy jelcynowskich oligarchów skończyły się bezpowrotnie w październiku 2003 r., gdy władze aresztowały Michaiła Chodorkowskiego.

Ocaleni

Tylko dwóm z siedmiu bankierów udało się utrzymać w wielkim biznesie: Potaninowi i Fridmanowi. Władimir Potanin (w 2013 r. „Forbes” ocenił jego majątek na 16,2 mld dol.) w pełni podporządkował swój biznes Kremlowi. W praktyce oznacza to finansowanie przez niego socjalnych i przemysłowych projektów państwowych. – W przekonaniu rosyjskiej opinii publicznej, oligarchowie spłacają w ten sposób dług wobec ojczyzny, która przyniosła im bogactwo – wyjaśnia dziennikarz Dmitrij Babicz z radia „Gołos Rossiji”.

Tylko Michaiłowi Fridmanowi („Forbes”: 15,3 mld dol.), dziś szefowi koncernu Alfa Group, udała się trudniejsza sztuka – utrzymał swój biznes, nie tracąc jednocześnie ekonomicznej niezależności od Kremla. – Fridman wyniósł swój koncern na międzynarodowy poziom, dzięki czemu w konfliktach z Kremlem może liczyć na wsparcie zagranicznych partnerów – mówi publicysta Iwan Preobrażenski.

Pokazem siły Fridmana było zablokowanie w 2011 r. transakcji między Rosnieftem i BP, dotyczącej przejęcia kontroli nad TNK-BP, trzecim największym koncernem naftowym w Rosji. Od 2003 r. Brytyjczycy z BP byli właścicielami 50 proc. udziałów w TNK-BP. Druga połowa należała do rosyjskiego biznesu, w tym w 25 proc. do Alfa Group Fridmana.

Przerwaną transakcję miesiącami projektował szef Rosnieftu Igor Sieczin, prawa ręka Putina. Po tym spięciu wielu komentatorów wróżyło Fridmanowi los Chodorkowskiego. Nie stało się tak z kilku powodów: po pierwsze, w warunkach kryzysu ekonomicznego Rosji nie było stać na kolejną wojnę z przedstawicielami międzynarodowego biznesu. Po drugie, walcząc z Sieczinem, Fridman zachował lojalność wobec prezydenta. Nie złamał też najważniejszej reguły: trzymał się z daleka od polityki. W marcu 2013 r., po długich negocjacjach, Rosnieft w końcu przejął TNK-BP. W opinii ekspertów Fridman wyszedł z tej potyczki zwycięsko, a jego koncern otrzymał za swoje udziały satysfakcjonującą cenę 28 mld dol.

– Rosja to kraj niepoddający się łatwym klasyfikacjom – puentuje zamieszanie wokół TNK-BP Dmitrij Babicz. – Wydawałoby się, że drugi człowiek w państwie – Igor Sieczin – jest wszechmocny, a pokonał go były jelcynowski oligarcha.

Spółdzielnia Jezioro

„Miejsce bojarów zajęła królewska świta” – trafnie opisał obecną sytuację na Kremlu politolog Paweł Swiatenko w wywiadzie dla BBC. W 2000 r. Putin przywiózł z Sankt Petersburga na Kreml swoich biznesmenów. To środowisko powstało kilka lat wcześniej, gdy w 1996 r. w północnej stolicy Rosji Władimir Putin z przyjaciółmi założyli Spółdzielnię Jezioro, która budowała i handlowała daczami nad Jeziorem Komsomolskim, niedaleko Petersburga. Przyjaciół Putina było siedmiu – tak jak jelcynowskich bankierów.

Był wśród nich Jurij Kowalczuk, magnat prasowy i jeden z założycieli Rossiji, pierwszego komercyjnego banku w Sankt Petersburgu. Opinia publiczna usłyszała o nim w 2004 r., po części za sprawą Borysa Bierezowskiego. Popierany przez zmarłego niedawno oligarchę kandydat na prezydenta Rosji Iwan Rybkin opublikował w gazecie „Kommersant” artykuł pt. „Putin nie ma prawa do władzy w Rosji”, w którym przekonywał, że Jurij Kowalczuk wraz z bratem Michaiłem, Gienadijem Timczenko i Romanem Abramowiczem prowadzą biznesy w imieniu Putina. Wspomnianego Timczenkę Rybkin nazwał w tekście najpotężniejszym oligarchą Rosji, co osiem lat później potwierdził znany politolog Jewgienij Minczenko, zaliczając Timczenkę i Kowalczuka do „politbiura”, czyli najściślejszego kręgu współpracowników Putina.

Jeszcze w tym samym miesiącu Iwan Rybkin zaginął. Po kilku dniach odnalazł się w Kijowie. Nie wyjaśniając słowem niemal bułhakowskiej teleportacji, zrezygnował ze startu w wyborach prezydenckich. Wygrał je, oczywiście, Putin, który w chwilę później rozpoczął drugą kadencję. Timczenko tymczasem pomnażał swoją fortunę, zaprzeczając jednak konsekwentnie znajomości z Władimirem Putinem.

Jak pokazuje przypadek Timczenki, cechą charakteryzującą biznesmenów z otoczenia Putina jest dyskrecja. Oligarchowie żyli jak celebryci: wystawnie i w blasku fleszy, podkreślając – często nadmiernie – swoje znaczenie i wpływy. Timczenko i Kowalczuk są jak buldogi pod dywanem. Jest jeszcze jedna znacząca różnica: jelcynowscy bankierzy byli mniej zależni od państwa, bo coś produkowali. Putinowscy biznesmeni są jedynie pośrednikami – dla przykładu Gienadij Timczenko odsprzedaje ropę naftową, produkowaną przez należące do państwa zakłady.

Spółka akcyjna Rosja

Rosyjskimi oligarchami nie są już biznesmeni, a skorumpowani urzędnicy – powiedział niedawno przewodniczący liberalnej partii Jabłoko Siergiej Mitrochin. Zatrudnieni w państwowych przedsiębiorstwach biurokraci dorabiają do oficjalnej pensji, zakładając firmy-córki, przyczepione niczym pasożyty do organizmu żywiciela. Im ważniejsza dla państwa gałąź gospodarki, tym większe zyski z jej zarządzania.

Znaczenie takich ludzi, jak Igor Sieczin (szef należącego do państwa Rosnieftu, największego koncernu paliwowego świata), szybko rośnie, bo Rosja za trzeciej kadencji Putina zmierza w stronę deprywatyzacji ważnych dla państwa przedsiębiorstw. W niespokojnych czasach społecznego fermentu i opozycyjnych protestów łatwiej prezydentowi rządzić krajem, wydając polecenia urzędnikom, niż pertraktować z biznesmenami, nawet jeśli zachowują pełną lojalność wobec władzy państwowej.

Z drugiej jednak strony, zbytnie wzmocnienie aparatu państwowego nie leży w interesie Putina. Jego władza opiera się bowiem na kruchej równowadze między wzajemnie zwalczającymi się grupami wpływu. W 2006 r., po przejęciu przez Rosnieft aktywów zbankrutowanego Jukosu, znacznie wzrosła siła Sieczina. Ale niedługo później Putin zneutralizował to wahnięcie, dymisjonując kilku jego bliskich sojuszników.

Przejęcie TNK-BP przez Rosnieft może zatem paradoksalnie wzmocnić bliskich Putinowi biznesmenów, Timczenkę i Kowalczuka, którzy rywalizują z Sieczinem i Millerem o wpływy w Gazpromie. – Nie wykluczam, że za parę lat dojdzie z kolei do podziału Gazpromu na mniejsze przedsiębiorstwa – prognozuje kolejny neutralizujący ruch Putina finansista z moskiewskiego funduszu.

Dodatkowe punkty dla biznesu skutecznie zablokują zbyt duże wpływy biurokratów. „Najważniejszym zadaniem Putina – twierdzi politolog Jewgienij Minczenko – jest pilnowanie, by w zamkniętej spółce akcyjnej Rosja żadna z grup współwłaścicieli nie miała więcej niż 20 proc. akcji”.

Póki Putin jest dla wpływowych grup interesu gwarantem tej kruchej równowagi w państwie, jego władza pozostanie niezagrożona i będzie mógł wymieniać kolejne biznesowe koterie według własnego uznania.

Polityka 14.2013 (2902) z dnia 02.04.2013; Świat; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Zmierzch oligarchów"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną