Prezydent zmienił ministra w ciągu dosłownie godziny, ale blamażu nie zatarł. Zresztą we Francji zapanowała dziś powszechna moda krytykowania Hollande’a. Mówić o nim dobrze to obciach. Konwersacja zamiera przy stole? Obsmarujcie Hollande’a w jakiejkolwiek sprawie, a zaraz towarzystwo nabierze werwy i rumieńców – kpi tygodnik „Le Nouvel Observateur”. Niedługo ci, którzy zachowali o nim resztki dobrej opinii będą musieli zakładać tajne stowarzyszenia.
Prezydent za cel postawił sobie naprawę finansów i redukcję zadłużenia kraju. Jego rywal, Nicolas Sarkozy twierdził, że program socjalistów doprowadzi do ruiny i żądał rygorów znacznie surowszych. Gdyby został wybrany w miejsce Hollande’a – czy Francuzi przyjęliby lepiej politykę oszczędności? Hollande się broni jak może. Przypomina, że dla prawicowej opozycji – socjalistyczny prezydent jest zawsze zły, niezależnie od tego co robi.
Czy może zrobić wiele? Nadchodzą kiepskie wieści: Bank Francji potwierdził wcześniejsze prognozy. W pierwszym kwartale nie będzie prawie żadnego wzrostu, wskaźnik PKB wyniesie 0,1 proc. Tego samego dnia Zarząd Ceł ogłosił, że w lutym deficyt handlowy Francji się pogłębił, bardziej niż w styczniu. Owszem, spada nieco import, ale jeszcze szybciej spada eksport; Francuzi za mało sprzedają za granicę, zwłaszcza w dziedzinie lotnictwa, aeronautyki i przemysłu samochodowego. Chociaż to akurat nie całkiem ich wina, bo kryzys gospodarczy jest szerszy.
Francuzi nie mogą też zapomnieć o swej obsesji, porównaniu ze swym najbliższym partnerem i sąsiadem – z Niemcami. Co za przepaść w bieżącym bilansie płatniczym! Francja – 49,7 mld euro na minusie, a Niemcy – 183 mld euro na plusie. Zaledwie co trzeci Francuz popiera prezydenta. Krytyka narasta, ale mało kto pamięta, że w dzisiejszym kryzysie dobrze radzą sobie te kraje, które mozolnie budowały konkurencyjność swoich firm i całej gospodarki. A socjaliści nie rządzili Francją przez ostatnie 10 lat.