Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Okrakiem na płocie

Ukraina - między Rosją a Unią

Ułaskawienie w kwietniu byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenki było gestem dobrej woli prezydenta Janukowycza wobe Unii. Ułaskawienie w kwietniu byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenki było gestem dobrej woli prezydenta Janukowycza wobe Unii. Gleb Garanich/Reuters / Forum
Na razie lepszy kompromis niż rozstanie – taki wniosek płynie z najnowszego unijnego raportu o sytuacji na Ukrainie. Prezydent Janukowycz wciąż nie chce wybierać między Unią a Rosją, ale cierpliwość Brukseli skończy się już jesienią.
Prezydent Wiktor Janukowycz i wysłannicy UE - Aleksander Kwaśniewski oraz były  przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox.EAST NEWS Prezydent Wiktor Janukowycz i wysłannicy UE - Aleksander Kwaśniewski oraz były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Pat Cox.

Gdyby o przyszłości Ukrainy decydowano na Kijowskim Forum Bezpieczeństwa, nie byłoby wątpliwości, co czeka to państwo. „Przyszłość Ukrainy jest w Unii Europejskiej” – przekonywał nienaganną angielszczyzną organizator spotkania i jeden z liderów opozycji Arsenij Jaceniuk. Po jego przemówieniu rozległy się brawa. Goście, wśród których nie brakowało europejskich polityków i dyplomatów, podzielali te aspiracje. Nawet serwowane w przerwie obrad przekąski – trójkątne sandwicze i francuskie makaroniki – miały podkreślać europejską orientację Ukrainy.

Jednak poza ścianami eleganckiego Fairmont Grand Hotel, gdzie 18 i 19 kwietnia zebrali się uczestnicy forum, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Ukraińska opozycja, choć aktywnie wspiera zbliżenie z Europą i jest w tej kwestii wyjątkowo jednomyślna, ma niewielki wpływ na kreowanie polityki zagranicznej państwa. – O jakim realnym oddziaływaniu może być mowa, skoro prezydent Janukowycz przez trzy lata sprawowania władzy nawet raz nie spotkał się z przedstawicielami opozycji, by porozmawiać o sytuacji w kraju? – pyta retorycznie wiceprzewodnicząca parlamentarnej komisji ds. eurointegracji i deputowana partii Udar Iryna Heraszczenko.

Taktyka poskramiania

W ubiegłym tygodniu unijni emisariusze na Ukrainę, Aleksander Kwaśniewski i były szef Parlamentu Europejskiego (PE) Irlandczyk Pat Cox przedstawili długo oczekiwany, choć tylko częściowy raport o europejskich postępach Ukrainy, który ostatecznie pozostawia otwartą furtkę dla podpisania umowy o stowarzyszeniu. Raport misji chwali ukraińskie władze za podjęcie reform wymiaru sprawiedliwości, choć nie szczędzi słów krytyki za opieszałość i zachęca Kijów do dalszych działań.

Mimo tych uwag dokument jest korzystny dla Janukowycza. Według ekspertów, nawet nieco na wyrost, ale to dobra taktyka. Logika raportu jest następująca: należy trzymać Janukowycza w europejskiej orbicie i w ten sposób ograniczać do minimum jego skłonności do autorytaryzmu, nawet za cenę kompromisów, bo z perspektywy Unii rządzący dziś Ukrainą przywódcy są „krótkoterminowi” – przeminą, a kierunek na integrację zostanie.

Te autorytarne skłonności Janukowycza są wciąż nieposkromione. Osłabił on wpływ parlamentu na politykę zagraniczną, odbierając deputowanym m.in. prawo do inicjowania wypowiedzenia umów międzynarodowych. Wszystkie decyzje o sojuszach, porozumieniach i traktatach podejmowane są przy ul. Bankowej, w gabinetach prezydenta. Jednak przynajmniej oficjalnie zarówno Janukowycz, rząd Mykoły Azarowa, jak i rządząca Partia Regionów deklarują chęć zbliżenia z Europą. – Retoryka władz jest proeuropejska, ale brakuje realnych działań w kierunku integracji. Nie ma nawet kampanii informacyjnych o zaletach UE dla naszego społeczeństwa – złości się Heraszczenko.

Ten rozziew między słowami a czynami nie jest przypadkowy. – Janukowyczowi nie spieszy się ani do integracji z UE, ani z Rosją – uważa Walerij Czałyj, wiceszef Ukraińskiego Centrum Badań Ekonomicznych i Politycznych im. O. Razumkowa. – W obu przypadkach musiałby iść na kompromisy, a jemu zależy tylko na utrzymaniu status quo i umacnianiu swojej władzy.

Ukraina od uzyskania niepodległości jest rozdarta między Wschodem a Zachodem. Teraz jednak władze w Kijowie muszą się w końcu zdecydować: czy wejść w projektowany przez Rosję Związek Celny, czy dążyć do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią. Nie da się dłużej siedzieć na dwóch stołkach – Ukraińcom oznajmiono to ostatnio dobitnie zarówno w Moskwie, jak i w Brukseli. – Janukowycz jeszcze nie dokonał ostatecznego wyboru. Dla wszystkich jest jednak jasne, że decyzja musi być podjęta na przełomie lata i jesieni – przekonuje Czałyj.

Problem z Tymoszenko

Wtedy właśnie dobiegnie końca ukraińska misja Kwaśniewskiego i Coxa, którą 18 kwietnia przedłużono w Brukseli o kolejne pół roku. – Coxowi i Kwaśniewskiemu udało się to, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe. Konsekwentnie próbowali porozumieć się z obiema stronami sporu politycznego na Ukrainie: zarówno z władzą, jak i opozycją. Zamiast bojkotować, perswadowali, pokazywali możliwości zawarcia umowy stowarzyszeniowej – mówi eurodeputowany Paweł Kowal. W wyniku żmudnych negocjacji unijnych wysłanników, prezydent Janukowycz ułaskawił byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenkę, który od 2010 r. przebywał w więzieniu oskarżony o nadużycia władzy.

Ten akt łaski ocieplił relacje między Kijowem a Brukselą. Odżyły nadzieje na podpisanie unijnej umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą na listopadowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. By to się stało, Kijów musi jednak spełnić warunki Brukseli. Ten najtrudniejszy dla Janukowycza to zwolnienie z więzienia byłej premier Julii Tymoszenko. Na tym problemie skupi się teraz tandem Kwaśniewski-Cox. Najprawdopodobniej będą się oni starać o pozwolenie na wyjazd byłej premier na leczenie do Niemiec.

Nie będzie to łatwe. Skazanie byłego ministra Łucenki było oczywistą zemstą donieckiego klanu za to, że w 2005 r. ścigał on z urzędu współpracowników prezydenta Wiktora Janukowycza. Opinia publiczna od początku była po stronie Łucenki. Natomiast przekonanie o winie Tymoszenko przy podpisywaniu niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją jest w kraju dość powszechne. – Do Tymoszenko jest ograniczone zaufanie – mówi jeden z uczestników kijowskiego Forum, który chce zachować anonimowość. – Kto da gwarancje, że podczas pobytu w Niemczech nie wymknie się na Ukrainę? Ona jest zdolna do awanturniczych akcji.

Janukowycz wciąż uważa byłą premier za największe zagrożenie dla swojej władzy. Dlatego unijna misja w jej sprawie może zakończyć się fiaskiem. Głównym celem prezydenta jest wygranie kolejnych wyborów wyznaczonych na 2015 r. Ułaskawiona była premier nie miałaby biernych praw wyborczych, co i tak eliminowałoby ją z prezydenckiego wyścigu, jednak w postępowaniu Janukowycza z Tymoszenko trudno dopatrywać się logiki.

W 2011 r. sąd mógł skazać byłą premier na więzienie w zawieszeniu – mówi Serhij Sydorenko z gazety „Kommersant Ukraina”. – Janukowycz pozbyłby się politycznej konkurencji, Zachód nie miałby pretensji o Tymoszenko, a umowa stowarzyszeniowa byłaby już dawno podpisana. Jeśli jesienią na szczycie w Wilnie nie dojdzie do jej podpisania, porozumienie między Unią a Ukrainą zostanie odłożone do 2016 r. Możliwe, że na zawsze zawiśnie w próżni, bo Ukraina za trzy lata może już być członkiem rosyjskiego Związku Celnego.

Czy prezydent Janukowycz spełni warunki Brukseli? Czy Unia pogodzi się z pozostawieniem w więzieniu byłej premier za cenę utrzymania Ukrainy w swojej orbicie? Na te pytania nie ma na razie odpowiedzi. Również według ukraińskiej opozycji kluczowe będą tu działania misji Kwaśniewski-Cox.

Pożar po kiełbasie

Prezydent Janukowycz od trzech lat wysyła zarówno Brukseli, jak i Moskwie sprzeczne sygnały. Wiosną 2010 r., zaledwie dwa miesiące po objęciu rządów, podpisał z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem tzw. umowy charkowskie. Na ich mocy o 25 lat przedłużono stacjonowanie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w krymskim Sewastopolu. Kijów otrzymał za to zniżki na gaz, a Janukowycz potwierdził przyklejoną mu od pomarańczowej rewolucji „gębę” prorosyjskiego polityka.

Kiedy już wydawało się, że Ukraina skończy w ramionach Rosji, ekipa Janukowycza uśmiechnęła się do Zachodu. Dzięki uzyskanym zniżkom na gaz udało się utrzymać w ryzach deficyt budżetowy i wznowić współpracę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, zerwaną w 2009 r. za rządów Julii Tymoszenko, która – nawet w chudych czasach globalnej recesji – nie żałowała elektoratowi kiełbasy wyborczej.

Wiktor Janukowycz i powołany przez niego rząd Mykoły Azarowa inicjowali reformy gospodarcze, często trudne i niepopularne, za które nie miała odwagi wziąć się ekipa pomarańczowych: przyjęto m.in. nowy kodeks podatkowy i podwyższono wiek emerytalny kobiet z 55 do 60 lat.

We wrześniu 2010 r. szef Komisji Europejskiej José Barroso pogratulował prezydentowi Ukrainy reform. „Obaj zobowiązaliśmy się do dalszego pogłębiania naszych relacji” – oświadczył Portugalczyk na wspólnej z Janukowyczem konferencji prasowej, obiecując równocześnie zawarcie „najszybciej, jak to możliwe” umowy stowarzyszeniowej UE–Ukraina.

Według ekspertów, zarówno umowy charkowskie z Rosją, jak i prounijne reformy nie wynikały z przemyślanej strategii nowych władz Ukrainy, lecz zostały wymuszone przez sytuację wewnętrzną państwa. Wyczerpana populizmem Julii Tymoszenko i światowym kryzysem ekonomicznym gospodarka była w rozsypce. Prezydent i rząd musieli reformami gasić pożary, by utrzymać się u władzy.

Za ustabilizowanie gospodarki Ukraińcy zapłacili jednak wysoką cenę. Nowe władze ograniczyły wolności obywatelskie i wzmocniły kontrolę nad społeczeństwem. Dryf w stronę autorytaryzmu być może pozostałby zlekceważony przez Zachód, gdyby nie proces Julii Tymoszenko w sierpniu 2011 r. Siedmioletni wyrok skazujący uznano w Europie za motywowany politycznie.

Od tego czasu relacje między Kijowem a Brukselą są napięte. Mimo zakończenia w grudniu 2011 r. negocjacji umowy stowarzyszeniowej nie doszło do parafowania dokumentu, co było dyplomatyczną porażką Kijowa. Dogodną sytuację próbowała wykorzystać Rosja. Janukowycz zapewnił Putina o chęci pogłębienia współpracy ze Związkiem Celnym, jednak Moskwa po swojemu przedobrzyła w naciskach na Kijów, co przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego.

W grudniu 2012 r. do trójkąta włączyła się sekretarz stanu USA Hillary Clinton, upominając Brukselę, że karanie Kijowa niesie niebezpieczeństwo sowietyzacji regionu. Unia zmiękła, a Wiktor Janukowycz odwołał wizytę w Moskwie. Szef Komisji Spraw Zagranicznych PE Elmar Brok (oskarżony w tym roku przez FEMEN o korzystanie z usług ukraińskich prostytutek) powiedział podczas wizyty w Kijowie, że członkostwo w rosyjskim Związku Celnym i podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE wzajemnie się wykluczają.

Albo Związek, albo Unia

Ukraina nadal więc wisi między Wschodem a Zachodem. Nieco ponad połowa Ukraińców popiera integrację z Unią Europejską, ale za Związkiem Celnym opowiada się niewiele mniej obywateli – 42 proc. To przede wszystkim mieszkańcy południowej i wschodniej Ukrainy, ludzie starsi, mniej wykształceni. W ostatnich miesiącach liczba zwolenników Związku nieznacznie wzrosła, natomiast odsetek zainteresowanych członkostwem w Unii utrzymuje się na stałym poziomie. Z badań przeprowadzonych przez agencję sondażową Rejting wynika ponadto, że co czwarty zwolennik zbliżenia z Rosją popiera jednocześnie członkostwo Ukrainy w UE. – Odsetek euroentuzjastów na Ukrainie jest mniej więcej taki jak w państwach wstępujących do Unii – mówi Iryna Heraszczenko. – Zdecydowanie bardziej martwi fakt, że aż 70 proc. Ukraińców nigdy nie było w państwach Unii. Gdy spytałam studentów uniwersytetu w 300-tys. Czerkasach, kto był w Europie, rękę podniosła tylko jedna osoba.

Winny temu jest przede wszystkim reżym wizowy, często zbyt kosztowny na kieszenie mieszkańców prowincji. Dlatego wszyscy na Ukrainie przyjęli z entuzjazmem ogłoszony niedawno przez PE kolejny krok ku jego liberalizacji.

Jednak ani społeczeństwo, ani opozycja nie mają obecnie głosu w sprawie politycznej przyszłości kraju. – Janukowycz wybierze taki kierunek integracji, który da mu większą szansę na zachowanie władzy – twierdzi Walerij Czałyj.

Europejski kierunek rozwoju Ukrainy jest ważny nie tylko ze względu na geopolitykę regionu. Jest być może jeszcze ważniejszy powód. Dotychczasowy sposób sprawowania rządów przez Janukowycza świadczy o tym, że może on – w przypadku niepokojów społecznych – do końca trzymać się władzy. W 2004 r., jako premier i kandydat na prezydenta, był za użyciem siły wobec pomarańczowych demonstrantów na kijowskim Majdanie. Z pomocą europejskich negocjatorów udało się wtedy uniknąć rozlewu krwi. Z tej perspektywy kluczowe wydaje się, aby Europa zachowała wpływ na Wiktora Janukowycza. Chyba że chce mieć pod bokiem drugiego Łukaszenkę.

Katarzyna Kwiatkowska z Kijowa

Polityka 17-18.2013 (2905) z dnia 23.04.2013; Świat; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Okrakiem na płocie"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną