Aresztowanie 93-letniego Hansa Lipschisa, strażnika niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz nie było w Niemczech wiadomością dnia. Agencje informacyjne podały, że policja kryminalna Badenii-Wirtembergii zatrzymała rencistę podejrzanego o współudział w morderstwie, nie podając jego personaliów. Poinformowały, że „ten Litwin z pochodzenia“ wyemigrował w 1956 r. do Chicago, jednakże w 1982 r. został z USA deportowany, gdyż zataił przed urzędem imigracyjnym swoją essesmańską przeszłość. Wrócił do Niemiec i od 1983 r. wiódł spokojne życie rentiera w malowniczej Szwabii.
Niemcy dowiedzieli się, że stan zdrowia aresztowanego jest „nadspodziewanie dobry“ i nie stanowił przeszkody w jego uwięzieniu. Przygotowywany zaś akt oskarżenia zakłada co prawda, że podejrzany nie brał bezpośredniego udziału w zabijaniu więźniów, ale poprzez swoją pracę w obozie dopomagał zbrodniarzom. „Dołożymy starań, by konretnie ustalić co i kiedy robił on w Auschwitz“ – zapewniła rzeczniczka stuttgarckiej prokuratury.
Nie będzie to pierwszy przypadek, gdy niemiecki sąd zajmnie się nazistowską przeszłością podejrzanego w podeszłym wieku. W 2011 r. na pięć lat więzienia za współudział w masowej zagładzie Żydów w Sobiborze został skazany 91-letni Iwan Demianiuk, deportowany z USA SS-mann ukraińskiego pochodzenia. Z kolei 86-letni Erich Milke, były szef wschodnioniemieckiej Stasi, dostał w 1993 r. wyrok 6 lat pozbawienia wolności za podwójne morderstwo (z pobudek politycznych) popełnione w 1931 r. I ten proces śledzili Niemcy z mieszanymi uczuciami – dowożony na salę rozpraw w wózku inwalidzkim i dotknięty demencją Milke, budził raczej współczucie niż satysfakcję, że odpowie za swoje czyny.