Świat

W Egipcie już stawiają gilotyny

Czy Egipcjanie dorośli do „demokracji”?

W ostatnim tygodniu w Egipcie zginęło ponad 700 osób, 4 tys. zostało rannych, po tym jak armia zlikwidowała obozy zwolenników obalonego na początku lipca prezydenta Mohammada Mursiego.

Jak przekonywał później szef sztabu i faktyczny dyktator Egiptu gen. Abdel Fatah al-Sisi, wojsko jeszcze raz wystąpiło w obronie „demokracji” przed „terrorystami”, którzy chcieli ją wykorzystać i zniszczyć. Egipskich generałów wspierają Amerykanie. Barack Obama, odnosząc się do obalenia Mursiego, konsekwentnie używa określenia „wojskowa interwencja”. Rozstrzygnął już sprawę zasadności tej „interwencji”, mówiąc: „Wiemy, że wielu Egipcjan, miliony Egipcjan, może nawet większość Egipcjan domagało się tej zmiany”. Wszystko jest więc w porządku – wszak „demokratyczne” rządy generałów poparła „większość” Egipcjan.

Sądząc po ewolucji znaczenia powyższych, zaznaczonych cudzysłowami słów, rewolucja w Egipcie wchodzi w etap Wielkiego Terroru. Karierę robi słowo „terrorysta”, które oznacza już każdego, kto sprzeciwia się władzy. A wiadomo, że jeśli „terrorysta”, to zasłużył na śmierć. Z kolei ci, którzy popierają władzę, są dziś „większością”, bez względu na to, ilu ich jest. I nie ma znaczenia, że większość wybrała Mursiego na prezydenta. Teraz ta większość to przecież „terroryści”. W tym kontekście bledną sztuczki słowne amerykańskiego prezydenta. W Egipcie doszło do siłowego przejęcia władzy, czyli – według słownika języka polskiego PWN – zamachu stanu. Gdyby jednak Obama publicznie użył tego określenia, Ameryka musiałaby wstrzymać wszelką pomoc dla Egiptu, który ma dla USA ogromne znaczenie strategiczne.

Najbardziej pokiereszowane w Egipcie słowo to jednak „demokracja”. I nie chodzi tu już o gen. al-Sisiego, który broni „demokracji” przed demokratycznie wybranym prezydentem. Słowo to w obroty wzięło wielu europejskich publicystów, którzy twierdzą, że Egipcjanie nie dorośli jeszcze do „demokracji”. Tylko że demokracji nie można nauczyć się teoretycznie. Wszystkie grzechy, które popełnił prezydent Mursi, Egipcjanie przerobią raz jeszcze, gdy w końcu armia odda władzę. Proces nauki zacznie się od nowa, ale ponad 700 z reguły bezbronnych „terrorystów” życia nie odzyska. Czerwona lampka powinna zapalić się wszystkim, gdy przed zeszłotygodniową masakrą gen. al-Sisi powiedział w wywiadzie dla „Washington Post”, że on tylko służy „prawdzie”. W Egipcie właśnie stawiają gilotyny, jak kiedyś we Francji.

Polityka 34.2013 (2921) z dnia 20.08.2013; Komentarze; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "W Egipcie już stawiają gilotyny"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną