Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Syria w Kongresie

Nie ma pewności, że Kongres zgodzi się na interwencję, a trudno sobie wyobrazić, aby Obama zaatakował mimo takiego sprzeciwu. Nie ma pewności, że Kongres zgodzi się na interwencję, a trudno sobie wyobrazić, aby Obama zaatakował mimo takiego sprzeciwu. Jason Reed/Reuters / Forum
Podczas debaty w amerykańskim Kongresie nad interwencją w Syrii może paść najtrudniejsze dla Obamy pytanie: co ona ma zmienić?

To była prawdopodobnie najważniejsza decyzja w obecnej kadencji Baracka Obamy – na lata może zmienić układ sił w Waszyngtonie, choć już niekoniecznie w Syrii. Prezydent USA zapowiedział, że nie podejmie interwencji w Syrii bez konsultacji z Kongresem. Przez ostatni tydzień nie miał tego w planach i zapowiadał „niezwłoczny atak” na Damaszek, po tym jak reżim Baszara Asada (na jego winę wskazują mocne poszlaki) dopuścił się najbardziej brutalnego ataku chemicznego w XXI w.

Wielu członków Kongresu od początku domagało się takiej konsultacji. Według nich, prezydent nie ma prawa atakować Syrii bez ich zgody, ponieważ nie są bezpośrednio zagrożone interesy USA. Prawnicy Białego Domu są innego zdania, ale według naszych rozmówców co innego skłoniło Obamę do takiego ruchu. Po pierwsze, zaskoczył go brak zgody brytyjskiego parlamentu na udział Londynu w ewentualnej interwencji. Zgoda Kongresu wzmocniłaby osamotnionego prezydenta. Po drugie, odsunięcie ataku z powodu oczekiwania na opinię Kongresu co najmniej do 9 września da czas Obamie na dalsze zabiegi dyplomatyczne, szczególnie że 5 i 6 września weźmie udział w szczycie państw G-20 w Sankt Petersburgu.

Amerykański prezydent podejmuje jednak wielkie ryzyko. Nie ma pewności, że Kongres zgodzi się na interwencję, a trudno sobie wyobrazić, aby Obama zaatakował mimo takiego sprzeciwu, skoro wnosił o zgodę. A jest on możliwy – obecny Kongres zyskał już miano najbardziej sparaliżowanego w historii. Podziały polityczne są tak głębokie, że nawet najwięksi zwolennicy zagranicznych interwencji mogą zagłosować przeciw, żeby tylko zrobić na złość Obamie. W dodatku w Kongresie powstała egzotyczna koalicja lewego skrzydła demokratów i republikańskiej Tea Party, która stawia sobie za cel cięcia wydatków na obronę i wycofanie się Ameryki z roli policjanta światowego porządku.

Polityka 36.2013 (2923) z dnia 03.09.2013; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 6
Reklama