Nowym premierem Australii będzie 55-letni Tony Abbott. Stoi na czele konserwatywnej koalicji, która po 6 latach w opozycji zdołała wreszcie pokonać lewicową Partię Pracy. Abbott, który nie stroni od mizoginii, przedstawiał się w kampanii – w odróżnieniu od pogrążonych w wewnętrznych sporach chaotycznych laburzystów – jako kandydat na zdyscyplinowanego, wręcz surowego męża stanu. Pierwszy dzień po zwycięstwie rozpoczął już o 6.30 rano od przejażdżki na kolarzówce, po czym zmienił trykot na garnitur i rozpoczął serię spotkań z urzędnikami, którzy mają doprowadzić do realizacji jego trzech głównych obietnic wyborczych. Australijczykom spodobało się, że Abbott chce zatrzymać napływ nielegalnych imigrantów, których łodzie mają być zawracane do Indonezji i Papui-Nowej Gwinei. Konserwatyści przyrzekli także uchylenie podatku od emisji gazów cieplarnianych, który obciąża australijskie przedsiębiorstwa, i zapowiadają, że m.in. polityką cięć zdołają podtrzymać trwającą od 22 lat dobrą koniunkturę w gospodarce. W wyborach kompletną porażkę poniósł za to założyciel portalu Wikileaks Julian Assange (zdobył ok. 1 proc. głosów w stanie Wiktoria), za to mandat wywalczyła startująca z ramienia Partii Pracy 42-letnia Nova Peris, złota medalistka olimpijska z 1996 r. w hokeju na trawie, która jest pierwszą Aborygenką wybraną do australijskiego parlamentu.