W całej tej sprawie ważne są dwie rzeczy. Pierwsza to skala przedsięwzięcia uniesienia i przeprowadzenia Concordii w bezpieczne miejsce. Początkowy etap operacji – czyli ustawienie wraku w odpowiedniej pozycji – trwał ponad dobę i pracowało przy nim 500 ekspertów. Przypominał skomplikowane przedsięwzięcie kosmiczne, z centrum dowodzenia, kamerami, mikrofonami i kosmonautami, którymi w tym przypadku byli nurkowie. Przy wraku ustawiono sześć platform wbitych w dno morskie i opleciono go 56 linami, z których każda ważyła 26 ton. Odpowiednie manipulowanie linami pozwoliło unieść giganta, który mierzy 300 m długości, ma 70 m wysokości i wyporność 114 tys. ton, czyli oderwać go od skał w których ugrzązł. Następnie można było wrak ustawić w pozycji właściwej i osadzić na sztucznym dnie zbudowanym z ponad tysiąca worków z zaprawą cementową. Wszystko się udało. Teraz do wiosny Concordia pozostanie w tej pozycji, a następnie zostanie odholowana do portu
Druga istotna kwestia to pytanie, czego nas uczy katastrofa wycieczkowca Concordii. Pomijając całkowicie kwestię winy (i kary) kapitana, który okazał się człowiekiem kompletnie nieodpowiedzialnym, nasuwa się przypuszczenie, że budowanie tak ogromnych jednostek pływających, jak Concordia, nie jest chyba pomysłem dobrym. Oczywiście takie statki mają zarabiać, wożąc turystów po Morzu Śródziemnym – i do tej pory nieźle zarabiały – jednak to się pewnie zmieni. Po tej katastrofie turyści mogą już nie być tak chętni do odbywania rejsów na gigantycznych wycieczkowcach, co więcej uniesienie i przeholowanie Concordii pochłonie najpewniej sumę ponad 600 mln euro. Budowa statku kosztowała niecałe 500 mln. Gigantyzm zawsze niesie ze sobą duże niebezpieczeństwo. Po pierwsze, w przypadku katastrofy, poszkodowanych jest wielu (tu zginęły 32 osoby), po drugie usuwanie skutków wypadku pochłania zawsze astronomiczne kwoty. Obecnie rekordzistą pod tym względem, i z uwagi na koszty likwidacji skutków katastrofy, ale i wielkość zaangażowanych środków technicznych, jest wycieczkowiec Concordia. Niestety, głównie z tych dwóch powodów przejdzie do historii.