Ale każdy ma swój głos. "Największym wyzwaniem" dla pokoju na świecie – jak powiedział sekretarz generalny ONZ, Ban Ki Mun – jest dziś konflikt w Syrii. Ban Ki Mun apeluje do wszystkich by przestać wysyłać broń do Syrii i jak najszybciej zacząć negocjacje pokojowe.
Prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama, który publicznie zapowiedział ukaranie reżimu syryjskiego za użycie broni chemicznej – oświadczył, że zawsze preferował dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Dlaczego akurat reagować na użycie broni chemicznej, skoro od każdego rodzaju broni giną ludzie i to w większej liczbie? – pytali czytelnicy poprzednich komentarzy. Choćby dlatego, że za zakazem tej przerażającej broni opowiada się w podpisywanych konwencjach 98 proc. całej ludzkości i to od wielu, wielu lat. W ostatnich tygodniach USA i Rosja porozumiały się co do poddania syryjskiej broni chemicznej międzynarodowej kontroli.
Ale porozumienie ciągle pozostaje na papierze. I nawet całe Zgromadzenie Ogólne – w prawie dwustu ważnych przemówieniach na sesji trwającej całe tygodnie – nie jest w stanie tego zmienić. Ktoś musi skłonić opornych do jego wykonania, tak jak ktoś powinien zmusić walczących do złożenia broni i rokowań pokojowych.
Władimir Putin – w niedawnym liście do Amerykanów – zwrócił uwagę, że nie powinni się traktować jako wyjątkowi, mając zapewne na myśli, że Ameryka nie dysponuje mandatem do narzucania swej woli innym. W zawoalowanej replice Obama powiedział we wtorek, że Ameryka jest jednak wyjątkowa. Dlaczego? Bo nie wahała się poświęcać swoich żołnierzy i środków materialnych nie tylko dla własnych interesów, ale i we wspólnym interesie. Stwierdzenie to – choć patetyczne – jest przecież prawdziwe.
Obama doszedł do władzy krytykując lekkomyślną i kosztowną interwencję w Iraku.