Międzynarodowa Organizacja Pracy zwróciła się z apelem do FIFA, aby uważnie przyjrzała się warunkom pracy, jakie panują w Katarze na budowach związanych z piłkarskimi mistrzostwami świata 2022 r. To pokłosie dziennikarskiego śledztwa brytyjskiego „Guardiana”, który doniósł, że tylko w ciągu dwóch letnich miesięcy przy pracach konstrukcyjnych zmarło tam od wypadków i zawałów 44 Nepalczyków, a cały proceder wykorzystywania zagranicznej siły roboczej, głównie z Indii, Pakistanu, Nepalu i Indonezji, przypomina „współczesne niewolnictwo”. Z kolei Międzynarodowa Konfederacja Związków Zawodowych wystąpiła z szokującym zestawieniem, z którego wynika, że jeśli warunki pracy w Katarze nie zmienią się radykalnie, udział w przygotowaniu mistrzostw przypłaci życiem 4 tys. pracowników. Ten ambitny emirat nad Zatoką Perską, który w ciągu 7 lat podwoił liczbę ludności (we wrześniu przekroczyła 2 mln), nawykł do zachwytów i pochwał. Tym większy był teraz szok władz, które natychmiast odpowiedziały na krytykę, że to kłamstwa i spisek. Bo przecież Katar robi tak wiele, żeby się podobać i podołać. Wdrożył gigantyczny plan rozwoju infrastruktury, oceniany nawet na 200 mld dol.: 9 wielkich stadionów, hotele, drogi, port, dwie linie metra, kolej, tramwaj i całe nowe miasto Lusail, budowane na piasku, gdzie na 90-tys. stadionie rozegrany zostanie finał mistrzostw. Pracuje przy tym, w dzikim upale i w dzikich warunkach, średnio za niecałe 200 dol. miesięcznie 1,2 mln cudzoziemców, a potrzeba ich będzie jeszcze przynajmniej 500 tys. Na czas pobytu zabiera się im paszporty, bo obowiązuje ich kafala, feudalny system sponsoringu. Na małej powierzchni i w zadziwiającym kondensacie skupiają się tu wielkie ambicje, petrodolarowe szaleństwo, wyzysk, bieda i chciwość. Godne manifestów alterglobalistów.