Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Jak chadek z socjaldemokratą

Niemcy coraz bliżej nowego rządu

Niemiecki pragmatyzm pozwolił politykom pogodzić wodę z ogniem i wypracować program rządowy, pod którym podpisała się zarówno lewica jak i prawica. Na razie.

Od wrześniowych wyborów upłynęło juz sporo wody w Renie, ale czas ten nie był zmarnowany. Wypełniły go żmudne konsulatacje i tak burzliwe rokowania przedstawicieli obu (przyszlych?) partnerów sceny politycznej, że niemieccy komentatorzy, wsłuchując się w nastroje szeregowych członków SPD, sygnalizowali niejednokrotnie ryzyko zerwania negocjacji. Do tego nie doszło, ale przedstawione dzisiaj porozumienie zaakceptować muszą jeszcze doły partyjne SPD.

Władze tej partii postanowiły, że zawartość porozumienie koalicyjne poddane zostanie wewnętrznemu referendum dla wszystkich czlonków partii (473 tys. osób). Ci zaś najwyraźniej nie zamierzają ograniczać swojego politycznego zaangażowania do płacenia partyjnych skladek i klakierstwa. Szef SPD Sigmar Gabriel jest jednak dobrej myśli. Odpowiadając na pytania dzienikarzy podkreślił, że nieprzekonani zmienią zdanie, gdy wzburzone emocje zastąpi pragmatyczna ocena osiągniętych rezultatów. A te da się – jego zdaniem - oglądać.

Socjaldemokratom udało się przeforsować projekt wprowadzenia ustawowej stawki płacy minimalnej. Począwszy od 2015 roku wynosić ma ona 8,50 euro za godzinę. I to wbrew wielotygodniowemu uporowi chadeków, którzy argumentowali, że nowa regulacja może mieć negatywne skutki dla gospodarki, przyczyniając się nie tyle do poprawy życia najniżej zarabiających, ile do wzrostu bezrobocia. Sama zaś pani kanclerz była zdania, że państwo powinno zostawić tę sferę zainteresowanym: pracodawcom i związkom zawodowym. Jest jednak pewne „ale”. Jak twierdzi Carsten Schabowsky, polityczny komentator Westdeutsche Rundfunk, aby obie partie mogły zachować twarz, ustalono, że płaca minimalna zacznie obowiązywać w pełnym wymiarze dopiero od 2017 roku, a więc blisko następnych wyborów.

Reklama