Główne punkty dokumentu to przyspieszone wybory prezydenckie, w grudniu br., utworzenie w ciągu 10 dni rządu jedności narodowej, zapewne z udziałem opozycji oraz przywrócenie zapisów konstytucji z 2004 r, ograniczającej władzę prezydenta na rzecz większych uprawnień parlamentu.
Teraz jednak Rada musi powiedzieć o tym ludziom zgromadzonym na Placu Niezależności. Może być problem: gwarantem tego porozumienia jest władza, a tej na Majdanie nie wierzą. Tu chcą głowy Janukowycza, już, zaraz. Nie wyobrażają sobie, że może on rządzić krajem jeszcze do końca roku. Kadencja skrócona byłaby zaledwie o miesiąc, wybory w normalnym trybie miały się odbyć w styczniu 2015 r.
Czy prezydent, którego obciąż przelana krew obywateli własnego kraju może mieć mandat do rządzenia? Prezydent któremu wypowiadają posłuszeństwo kolejne regiony, milicja, siły specjalne? Trudno sobie wyobrazić taką władzę. Ale Janukowycz nie chce odejść. Na czyje poparcie liczy, wschodnich regionów, Rosji? Z jaką twarzą stanie przed społeczeństwem, jeśli to on wydał rozkaz strzelania do tłumu? Jest wreszcie wschód Ukrainy. Dotychczas trwał w bezruchu. Jak przyjmie skrócenie kadencji prezydenta, którego tak licznie poparli? Ale to już pewnie nie kłopot Majdanu, lecz samego Janukowycza, jak odniesie się do zawartej w piątek ugody.
Czy nowy premier oraz rząd z udziałem opozycji będzie na tyle stabilny i zdeterminowany żeby kontrolować resorty siłowe, wojsko, MSW i nie ulegać presji władzy prezydenta? Najgorszym byłoby rozpoczęcie sporów o kompetencje, co Ukraina już przerabiała.
Polski minister spraw zagranicznych, choć brał udział w negocjacjach, nie może przekonywać Ukraińców do sensowności przyjęcia kompromisowych rozwiązań.