Studenci prawa jednego z czołowych amerykańskich uniwersytetów rozwikłują następujący dylemat etyczny: przychodzi biznesmen z branży węglowej do kongresmena i mówi: „Oto mam czek na 100 tys. dol. Dostanie go pan, jeśli zagłosuje przeciwko zezwoleniu na eksploatację gazu łupkowego na terenach federalnych. To niebezpieczne dla środowiska, a poza tym konkurencja dla mnie”. Kongresmen, mając w tyle głowy, ile będzie go kosztowała zbliżająca się walka o reelekcję, chowa czek do kieszeni i głosuje zgodnie z prośbą zatroskanego o środowisko magnata węglowego. Czy to jest korupcja?
Drugi przypadek. Przychodzi działacz organizacji ekologicznej do kongresmena i prosi go o sprzeciw w tej samej sprawie. Jednocześnie przypomina, że jego organizacja sporządza ranking kongresmenów najbardziej przyjaznych matce Ziemi. W tym rankingu za każdy głos zgodny z rekomendacjami organizacji polityk otrzymuje punkty. Ich suma ujawniana jest przed wyborami i stanowi ważny wskaźnik dla wielu wyborców. Czyli głosy w zamian za decyzję. Czy to jest korupcja?
1.
Dla Sądu Najwyższego USA oba przypadki najwyraźniej się nie różnią, dla jego sędziów pojęcie korupcji politycznej powoli przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Świadczy o tym ich decyzja z 2 kwietnia w sprawie McCutcheon v. FEC (Federal Election Commission). Sędziowie uznali, że ograniczenie sumy datków, jaką każdy obywatel może przekazać wybranym kandydatom czy partiom, jest niekonstytucyjne. Wciąż obowiązuje limit na jednego kandydata – 5200 dol. w jednym cyklu wyborczym. Ale teraz każdy Amerykanin może wspierać dowolną liczbę takich kandydatów.