Ofensywa ruszyła
Ukraińskie władze robią porządek na wschodzie kraju. Za późno?
Na razie nie widać spektakularnych efektów tego zamierzenia, podjęto jednak walki w Kramatorsku i Słowiańsku, wkroczyły tam ukraińskie wojska, transportery opancerzone i śmigłowce, słychać strzały od strony zajętego lotniska w Kramatorsku. Dziś, niestety, coraz więcej miejscowości znajduje się w rękach secesjonistów. Już kilkanaście w pobliżu Doniecka. Nie są to przygodne mieściny, lecz punkty strategiczne, zwykle leżące na skrzyżowaniu dróg, węzłów kolejowych lub tam właśnie, gdzie znajduje się ważne lotnisko. Rosną barykady utrudniające dojazd do dużych miast. Rośnie też determinacja: ludowa milicja i separatyści – obrońcy barykad – mówią, że się nie cofną, że gotowi są umierać. Nie zamierzają słuchać poleceń rządu ani zastosować się do jakiegokolwiek ultimatum, bo zwyczajnie nie uznają ani rządu, ani pełniącego obowiązki prezydenta, to dla nich samozwańcy, hunta faszystowska. Kijów może sobie mówić co chce, nikt głosów stamtąd nie usłucha. Gubernator Doniecka Sierhij Taruta przyznaje, że rozmowy nie przynoszą żadnych rezultatów. W Doniecku ponownie włączono rosyjskie kanały telewizyjne, wyłączone po przejęciu władzy przez tymczasowy rząd. A to oznacza kolejny dopływ antyukraińskiej propagandy.
Władza w Kijowie wyraźnie nie kontroluje obszaru państwa, nie panuje nad biegiem zdarzeń, bo nie ma się na kim oprzeć. Odbijanie z rąk separatystów budynków administracji to nie jest zadanie dla czołgistów, lecz dla służb specjalnych. Tych natomiast brakuje, bo Berkut został rozwiązany, a nowa formacja – Gwardia Narodowa – dopiero powstaje i jej funkcjonariusze nie mają żadnego doświadczenia, niezbędnego w takich działaniach. Milicja natomiast dość gremialnie i z uzbrojeniem przechodzi na stronę rebeliantów, a ci już bez problemów przejmują posterunki w miastach.