Pierwszy dzień w dzielnicy Copacabana: szok. Liczba bezdomnych na ulicach, jakiej nie było tu od kilkunastu lat. Śpią, polegują, wyciągają ręce po grosz albo nie zważając na przechodniów, prowadzą niby-normalne życie, jakby leżeli we własnej sypialni.
Copacabana zawsze przyciągała bezdomnych i żebraków. To ulubiona dzielnica turystów, z najbardziej spektakularną plażą, hotelami – duża szansa, że ktoś rzuci choć reala. Tym razem jednak liczba dorosłych i dzieci bez dachu nad głową może szokować nawet przywykłych do widoku wychudzonych, brudnych, połamanych w środku istot przykrytych kartonami.
Działacz organizacji pozarządowej, która od lat prowadzi programy w fawelach, jest zaskoczony obserwacją (sam mieszka w luksusowej dzielnicy).
– W Copacabanie zawsze byli bezdomni – mówi.
– Tak, ale teraz jest ich więcej.
– Ile razy więcej?
– Pięć, dziesięć. Dużo więcej.
– Może to przez remonty w śródmieściu, widziałeś, jakie rozkopane? Jesteśmy spóźnieni na mundial ze wszystkim. Może bezdomni wynieśli się do Copacabany.
Może.
1.
Pewnego styczniowego ranka do faweli Metro Mangueira wjechały buldożery i zaczęły wyburzać marnie sklecone biedadomy. Mieszkańcy w panice wybiegali na zewnątrz. Buldożery osłaniali policjanci. W ciągu paru godzin kilkanaście domów zamieniło się w gruzowisko.
Tego samego dnia po południu kilkudziesięciu mieszkańców Metro Mangueira wyszło na szosę, która wiedzie z faweli do stadionu Maracana – to tutaj 13 lipca rozegrany zostanie finał piłkarskich mistrzostw świata. Chcieli zamanifestować przeciwko brutalności władz miasta.