W dniu obchodów 69 rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej (jak zwykle monumentalnych) ruszyły na Białorusi mistrzostwa świata w hokeju na lodzie (9–25 maja 2014 r.). To pierwsza impreza sportowa prawdziwie międzynarodowego formatu w historii kraju. Nie przez przypadek (i wzorem mińskiej fabryki ciężarówek) żubra, maskotę zawodów, nazwano Olbrzym. Białoruscy hokeiści, oklaskiwani przez samego prezydenta Łukaszenkę, pierwszego kibica i aktywnego gracza, może i nie mają większych szans na wygranie turnieju, jednak nie przeszkadza to reżimowi prezentować Białoruś jako ojczyznę urodzonych zwycięzców.
Urodzonych zwycięzców testuje się i wyłania tutaj w niezliczonych współzawodnictwach.
Początek historii
Arri jest owczarkiem i najlepiej wykrywa narkotyki spośród psów służących w wojskach ochrony pogranicza. Oddziały te bronią 3 tys. km granic, z Rosją i Ukrainą otwartych, a od strony unijnych Polski, Litwy i Łotwy opłotowanych. Na tzw. Zachodzie zatem z perspektywy osób, które rzadko przekraczają kordon granicznych płotów, Białoruś pozostaje najbardziej egzotycznym fragmentem Europy i symbolem obciachu. Biednym i nienowoczesnym społeczeństwem, odgrodzonym od cywilizacji z woli dyktatora z przaśnym wąsem. Nieliczni przybysze zza płotów – jeśli przełamią niechęć przed dotowaniem systemu przez wnoszenie opłat wizowych i wizę rzeczywiście dostaną – odnoszą często wrażenie, że Białorusini mają dziwną obsesję nie tylko na punkcie munduru, jak to w miejscach rządzonych autorytarnie, ale także broni, zwłaszcza tej z okresu drugiej wojny.