Sikorski i Deszczycia podpisali w piątek w Kijowie plan współpracy między resortami spraw zagranicznych na najbliższy rok. Ta współpraca już teraz jest solidna. Jak powiedział Sikorski – poza państwami UE i NATO jedynie Ukraina jest naszym strategicznym partnerem. Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie – cytował znane polskie porzekadło.
Współpraca obejmuje obszar polityki, wojska i wymianę handlową. Nie ma wątpliwości, że dziś Ukraina jest w krytycznej sytuacji. Rząd jest słaby, a w najbliższej perspektywie są wybory prezydenckie. Muszą się odbyć, żeby ukraińskie władze były wiarygodne i respektowane na arenie międzynarodowej: teraz jest to wiarygodność odrobinę na kredyt. Determinacja jest widoczna mimo zdestabilizowanego wschodu kraju, gdzie – tak naprawdę – wybory mogą się nie odbyć wcale lub w części komisji wyborczych. Ludzie są zastraszani, wystarczy, że do lokalu wkroczy bojówka i zabierze spisy wyborców, by uniemożliwić akt glosowania. Ale, jak się oblicza w Kijowie, to zaledwie 1 proc. okręgów wyborczych jest zagrożony, bez nich wybory mogą być uznane za ważne.
Na wschodzie pracują stali obserwatorzy międzynarodowi, ich opinia będzie brana pod uwagę. – Ci, którzy martwią się o stosowanie przemocy podczas wyborów na wschodzie Ukrainy, powinni przestać wspierać wszystkich, którzy tej przemocy używają – powiedział jasno Sikorski. Innymi słowy: skoro Rosja martwi się o przebieg wyborów, powinna przestać wspierać separatystów i ich bojówki na wschodzie.
Dziś rząd w Kijowie praktycznie nie kontroluje obwodów ługańskiego i donieckiego, takie są realia. Działania antyterrorystyczne trwają, ale ze zmienną siłą i efektami.