Unijni dostojnicy prosili USA o pomoc w obaleniu Silvio Berlusconiego – ujawnił amerykański sekretarz skarbu, wywołując polityczną burzę we Włoszech. Timothy Geithner w wydanych właśnie w USA wspomnieniach „Stress test” pisze, że jesienią 2011 r. niewymienieni z nazwiska unijni urzędnicy zwrócili się do niego z prośbą, by Stany Zjednoczone zablokowały pożyczkę Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Włoch i uzależniły swoją zgodę od dymisji premiera Berlusconiego. Geithner pisze, że prezydent Obama odmówił udziału w spisku, komentując, że „przydaliby się nam lepsi przywódcy w Europie, ale nie możemy mieć jego krwi na rękach”.
Berlusconi złożył rezygnację 12 listopada 2011 r., bo utracił większość w parlamencie. Poza tym wówczas włoskie obligacje padły ofiarą spekulantów i zadłużonej po uszy Italii groziło bankructwo. Geithner swoimi wspomnieniami na nowo obudził podejrzenia, że ta operacja spekulacyjna mogła być również efektem międzynarodowej zmowy, za którą stały Niemcy i Francja, a we Włoszech prezydent Giorgio Napolitano. Włoscy komentatorzy zgadzają się, że nawet jeśli Unia chciała ratować Italię przed Berlusconim, wizja brukselskich urzędników próbujących pod naciskiem lokomotyw Unii obalać niewygodne im rządy jest porażająca. Szczególnie w przeddzień wyborów do Parlamentu Europejskiego. Bruksela zaprzecza, ale każdy zdaje sobie sprawę, że Geithner nie miał powodów, by konfabulować, a propozycja udziału w spisku musiała paść z ust bardzo wysoko postawionych oficjeli.