Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Suchy wynik

Atletico płacze. Futbolowi romantycy razem z nim

Adrian Lopez z Atletico Madryt Adrian Lopez z Atletico Madryt Imago SportFotodienst / Forum
Szkoda, że futbol jeszcze raz okazał się grą, w której na końcu wygrywają najbogatsi. Im więcej w klubowej piłce nieprzyzwoitych pieniędzy, szejków z fortuną bez dna, absurdalnych transferów, tym większa tęsknota za tym, by bogaczom utrzeć nosa i pokazać, że na boisku pasja kroczy przed megalomanią.

Atletico Madryt to oczywiscie nie żaden żebrak, jak sugerowały niektóre zapowiedzi finału, niesione siłą efektownego porównania z sąsiadem zza miedzy, królewskim Realem. Ale mierzone siłą nabywczą – europejska druga liga. Piłkarze Diego Simeone podbili serca, bo na boisku zostawiali po sobie powab muszkieterskiej zasady – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Wiele ich tegorocznych meczów to był koncert solidarności, prostoty w najlepszym tego słowa rozumieniu oraz nieustępliwości, którą można skwitować starym piłkarskim powiedzeniem: „słabsza kość pęka”. Wystarczyło na mistrzostwo Hiszpanii – to też wielka sprawa.

Finał przejdzie do historii na zdjeciach prężącego muskulaturę Cristiano Ronaldo (po wykorzystanym rzucie karnym, pod koniec dogrywki, gdy już wszystko było rozstrzygnięte) – największego i najdroższego z galacticos Realu, który akurat w tym meczu snuł się na boisku, zupełnie bez pomysłu, jak postawić się chartom Simeone.

Zostanie suchy wynik 4:1, który nijak ma się do tego, co można było zobaczyć na boisku, i za parę lat mało kto będzie pamiętał, jak niewiele brakowało, by po stronie Realu, zamiast dumnej i efektownej czwórki, było puste i mało galaktyczne zero.

Skwitować, że Real wygrał ten mecz szczęśliwie – wyrównując, gdy zegar tykał coraz głośniej – byłoby jednak niesprawiedliwe. Może tylko trochę zaskakujące, że symbolem kunsztu był w tym meczu po stronie królewskich nie Cristiano Ronaldo, a Angel di Maria. I że te falowe ataki pod koniec meczu były tak niezborne. Uratował ich prosty środek – wrzutka, główka, gol. Stracić wysiłek całego meczu w tak banalny sposób – trudno dziś być kibicem Atletico.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną