Wcześniejsze ukraińskie wybory przypominały głosowanie na zbawicieli. Wszystkim się wydawało, że zagłosują, a wybrani dokonają cudu. Teraz przynajmniej nikt nie ma złudzeń.
Tam gdzie wcześniej stał we Lwowie Euromajdan, ekipa Petra Poroszenki postawiła nową scenę. Już jakiś czas przed wyborami wiadomo było, że to Poroszenko zwycięży, bo sondaże dawały mu wielopunktową przewagę nad innymi kandydatami: Julią Tymoszenko (która zaczyna jednoczyć Ukraińców, ale głównie w silnej do siebie niechęci), Anatolijem Hrycenką (który na plakatach wyborczych wyglądał jak ukraińska wersja Bronisława Komorowskiego, jeszcze z wąsatych czasów), Ołehem Liaszko (radykałem, na którego oficjalnych wyborczych publikacjach litera „m” w nazwisku zastąpiona była niby przez tryzub, ale dziwnie przypominający widły).
Polityka
22.2014
(2960) z dnia 27.05.2014;
Ziemowit Szczerek z Ukrainy;
s. 116
Oryginalny tytuł tekstu: "Fabryka gorzkiej czekolady"