Mariam Ibrahim ma 27 lat, dwoje małych dzieci i wyrok śmierci przez powieszenie. Wydał go sąd w Sudanie. W latach 80. XX w. wprowadzono tam szariat, czyli prawo wywiedzione z nauk Koranu, świętej księgi islamu. Mariam jest chrześcijanką wychowaną przez matkę należącą do Etiopskiego Kościoła Prawosławnego. Wyszła za mąż za czarnoskórego obywatela amerykańskiego, też chrześcijanina. Nieważne. Dla sędziów była muzułmanką, bo muzułmaninem był jej ojciec, który porzucił Mariam i jej matkę, gdy dziewczynka miała sześć lat.
Kierując się prawem Bożym, sąd uznał, że Mariam, wychodząc za mąż za chrześcijanina, popełniła cudzołóstwo, a wyznając chrześcijaństwo – apostazję. Dlatego unieważniono jej małżeństwo i skazano ją na sto batów chłosty i na śmierć. Egzekucję odroczono o dwa lata, póki Mariam nie wykarmi córeczki o imieniu Maya, którą urodziła i z którą przebywa w więzieniu w Omdurmanie.
Mariam nie zamierza się ratować, przechodząc na islam. Prawo koraniczne jest różnie interpretowane w różnych krajach muzułmańskich, raz mniej, raz bardziej fundamentalistycznie. Umiarkowany działacz islamistyczny z Tunezji, szejk Habib Ellouze, mówi, że w jego partii Ennahda wszyscy akceptują zasady szariatu, np. zakaz picia alkoholu. Różnice pojawiają się w dyskusjach, jak najlepiej wprowadzać je w życie. Abdal Hakim Murad z Uniwersytetu Cambridge podkreśla, że prawo koraniczne jest interpretowane bardzo rozmaicie. Zgoda panuje co do kilku spraw podstawowych – modlitwa pięć razy dziennie, post w ramadanie – ale w wielu innych nie ma konsensu.