Do skandalu doszło 2 lipca w zaspanej, liczącej 4 tys. dusz, mieścinie Oppido Mamertina. Tradycyjna procesja z figurą Matki Bożej Łaskawej ruszyła w drogę od maryjnego sanktuarium. Na czele szedł proboszcz don Benedetto Rustico, kilku księży i lokalni prominenci: burmistrz Domenico Giannetta z szarfą z włoskiego trójkoloru przecinającą mu pierś, radni, karabinierzy i wszyscy, którzy w Oppido coś znaczą. Za nimi figurę zdobioną złotem i klejnotami niosło 25 tragarzy w nieskazitelnie białych koszulkach.
W połowie drogi tragarze na 30 sek. zatrzymali się i postawili figurę na ziemi tak, by Matka Boża spoglądała na wlot ulicy Corso Aspromonte, bo tam mieszka, a właściwie odsiaduje dożywocie w areszcie domowym, 82-letni Peppe Mazzagatti, lokalny boss kalabryjskiej ’ndranghety, dziś najpotężniejszej organizacji mafijnej we Włoszech. Prywatnie – kuzyn proboszcza.
W ten sposób, jak komentowały oburzone włoskie media, Matka Boża i całe miasteczko złożyli hołd gangsterowi skazanemu na najwyższy wymiar kary za zabójstwa i wymuszenia. Proboszcz i burmistrz, dziś niesławni bohaterowie włoskich mediów, wydają się nie rozumieć, o co tyle zamieszania.
Sierżant Andrea Marino, szef posterunku karabinierów w Oppido, w przeddzień procesji ostrzegał organizatorów, że tym razem nad składaniem hołdu mordercy nie przejdzie do porządku dziennego. Ostrzeżenie zignorowano. Więc gdy procesja zbliżała się do Corso Aspromonte, wszyscy karabinierzy z niej wyszli, a sierżant hołd sfilmował. Następnie przekazał film prokuraturze z sugestią, że tragarze i ich zleceniodawcy mogli popełnić przestępstwo. Zdjęcia robili też zaproszeni przez Marino na procesję reporterzy „Quotidiano della Calabria” (Dziennik Kalabrii).