Świat

Raport z Kosowa

Handel organami i inne zbrodnie w Kosowie. Czy ktoś za to odpowie?

Groby wojenne w Kosowie Groby wojenne w Kosowie NH53 / Flickr CC by 2.0
Czy przywódcy byłej Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UCK) – dziś często nobliwi politycy – staną przed trybunałem i odpowiedzą za popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości?

Clint Williamson, specjalny prokurator Unii Europejskiej ds. badania handlu organami ludzkimi podczas wojny w Kosowie, przedstawił w Brukseli rezultaty swego trzyletniego śledztwa. Jak twierdzi, zgromadzono wystarczające dowody, aby postawić zarzuty dotyczące handlu organami ludzkimi w Kosowie i Albanii po zakończeniu wojny. Ofiarami byli Serbowie, porywani i więzieni w tajnych obozach. Wycinano im nerki i inne organy, a potem zabijano lub pozostawiano bez pomocy medycznej. Zdobyte w ten sposób ludzkie organy do przeszczepów wywożono drogą lotniczą, najczęściej do Turcji, a następnie sprzedawano na czarnym rynku. Przywódcą UCK był Hashim Thaci, późniejszy i obecny (od 2008 r.) premier Kosowa, lider Demokratycznej Partii Kosowa, główny negocjator w Rambouillet warunków niepodległości tej byłej serbskiej prowincji.

Sprawa stała się głośna, gdy do opinii publicznej w Serbii zaczęły przedostawać się informacje o porywanych Serbach i Romach, zamieszkujących Kosowo. Nikt w Europie nie chciał początkowo dać temu wiary, bo relacje brzmiały makabrycznie, a czarny rynek organów do przeszczepu był mało rozpoznany. Politycy uchylali się od przyznania, że dochodziło do zbrodni. Kosowo i jego partyzantka UCK była w opinii międzynarodowej idealizowana, a o wszelkie zło oskarżano Serbów. Dziś specjalna grupa dochodzeniowa Williamsona mówi o 300 zaginionych osobach i 500 zabitych, już po ustaniu działań wojennych.

Pierwszy reportaż o porwaniach dla organów opublikował jeden z amerykańskich dziennikarzy. Film pokazała m.in. stacja Planete. Reporter dotarł do rodzin, które opowiadały o porwaniach dokonanych przez terrorystów UCK. Odnalazł też miejsce, słynny dziś żółty domek, gdzie dokonywano zbrodniczych operacji i przetrzymywano świadków zdarzeń. Rozmawiał również z Bernardem Kouchnerem, szefem Tymczasowej Administracji w Kosowie (w latach 1999–2001), który w tej rozmowie demonstrował kompletną bezradność i brak zainteresowania sprawą.

Potem, w 2008 r., Carla del Ponte, specjalna prokurator ds. zbrodni w b. Jugosławii, słynąca z niechęci do Serbów, opisała w swoich pamiętnikach zbrodnie popełniane przez UCK w Kosowie. Ich zbadaniem zajął się specjalny wysłannik Rady Europy, szwajcarski deputowany i sędzia Dick Marty, i to on przedstawił w 2011 r. na forum Rady swój wstrząsający raport o zbrodniach i handlu organami w latach 1998–2000.

Marty zebrał relacje świadków i dokumenty tajnych służb. Potwierdzały informacje o zabójstwach i handlu organami do przeszczepów. Ale także wskazywały inne zbrodnie: porwania, przemoc seksualną, czystki etniczne dokonywane na Serbach i Romach zamieszkujących Kosowo. Mówił o uwikłaniu w zbrodnie kosowskich polityków, o handlu narkotykami i żywym towarem. Zbrodniarze nigdy nie zostali ukarani, spokojnie bywają na europejskich salonach, Hashim Thaci, premier Kosowa, który – wedle Marty’ego – musiał wiedzieć o przestępstwach, a wedle części świadków osobiście uczestniczył w porwaniach jako przywódca UCK, a także lider syndykatu mafijnego zwanego Grupą Drenica – negocjował nawet z Brukselą układ o stowarzyszeniu i stabilizacji, spotykał się z Catherine Ashton. Dokumenty dotyczące Kosowa i partnerstwa z tym krajem nie wspominają o wnioskach z raportu wysłannika Rady Europy.

Powołana przez Unię grupa dochodzeniowa Clinta Williamsona potwierdziła zarzuty, jakie stawiał wcześniej Marty, Williamson skomentował je kilka dni temu. Wprawdzie prokurator mówi o dziesięciu zaledwie udokumentowanych przypadkach porwań dla pozyskania nielegalnie organów ludzkich i sprzedaży ich zamożnym obywatelom krajów zachodnich, ale nie wyklucza, że takich przypadków było więcej, a nawet że proceder handlu, w zmienionej jedynie postaci, trwa do dziś.

Być może zastraszanie świadków – o jakim wspomina raport – sprawiło, że większej liczby tych przypadków nie udało się dotychczas udokumentować. Fakt, że potwierdzono jedynie dziesięć przypadków pobrania organów ludzkich nie jest żadnym usprawiedliwieniem: już pojawiają się głosy obrony, że to nie był przecież proceder uprawiany na skalę przemysłową. Fakty są oczywiste, a winni wciąż na wolności. Williamson nie podał nazwisk osób oskarżonych o handel organami i inne zbrodnie, tłumacząc się dobrem śledztwa. Można przypuszczać, że chodzi także o bezpieczeństwo świadków.

Nie powstał też nadal międzynarodowy trybunał, który miałby osądzić sprawców. Bruksela zapowiada, że ma się ukonstytuować w przyszłym roku. Ale czy uda się postawić przed nim i sądzić podejrzanych z Kosowa?

Informacje o popełnianych zbrodniach nie są wygodne dla społeczności międzynarodowej. Przez lata najchętniej pomijano milczeniem to, co działo się w Kosowie, choć informacje z Prisztiny docierały do unijnych polityków. Dziś jest podobnie: raport Williamsona ujawniono kilka dni temu, ale urzędnicy w Brukseli milczą o sprawie. Żadna ich krytyczna wypowiedź nie przebiła się przynajmniej do światowej prasy. Czy chodzi o to, żeby bulwersujące fakty ukryć pod dywanem, bo rzucają cień na wyidealizowany obraz Kosowa, najmłodszego i głaskanego po głowie europejskiego państwa?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną