W drugiej turze brazylijskich wyborów miały się spotkać dwie panie – obie z lewicy, obie rzeczniczki zmian w egalitarnym duchu. Dilma Rousseff – urzędująca prezydent i kontynuatorka reform społecznych, które ucieleśnił jej wielki poprzednik Lula. Oraz Marina Silva – ikona ruchu zielonych, obrończyni lasów deszczowych Amazonii. Sondaże sprzed kilku tygodni wskazywały, że w pierwszej turze wygra Dilma, lecz w starciu obu pań w drugiej turze – Marina (dzięki głosom wyborców trzeciego kandydata w wyścigu).
Pierwsza tura ukazała, że obie panie zgarnęły wspólnie dwie trzecie głosów – tak z grubsza wygląda poparcie dla lewicy w Brazylii. Jednak brutalna kampania telewizyjna obozu Dilmy, która widziała w Marinie główną rywalkę, zepchnęła ją na trzecie miejsce. Ostatecznie do finalnej rozgrywki wszedł liberał Aecio Neves.