Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Europejska Ukraina

Ukraina ma nowego premiera, nowego szefa parlamentu i nową koalicję

Na fotografii: nowowybrany przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr Grojsman, prezydent Petro Poroszenko i nowy-stary premier Arsenij Jaceniuk Na fotografii: nowowybrany przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr Grojsman, prezydent Petro Poroszenko i nowy-stary premier Arsenij Jaceniuk Petro Poroszenko / Facebook
Skład rządu poznamy pewnie we wtorek, 2 grudnia. Na razie przynajmniej nie ma tłoku do rządowych stanowisk.

Ukraiński parlament zebrał się w czwartek po raz pierwszy w nowym składzie, w miesiąc i jeden dzień po wyborach. W ławach zasiadło 423 deputowanych, 27 foteli pozostało pustych. To efekt nieprzeprowadzenia wyborów na Krymie oraz w zajętej przez separatystów części Donbasu.

Nowa, większościowa koalicja pięciu partii nazywa się Europejska Ukraina, liczy 302 deputowanych. Ma też większość dwóch trzecich, pozwalająca na zmianę konstytucji. Poza koalicją pozostało ugrupowanie Blok Opozycyjny, który posiada 40 deputowanych oraz 81 deputowanych, którzy zdobyli mandaty w okręgach jednomandatowych. Na razie nie zgłosili akcesu do żadnej z frakcji.

Ukraina ma też nowego premiera: tu bez niespodzianki, został nim ponownie Arsenij Jaceniuk, lider partii Front Ludowy, która odniosła wyborczy sukces, zdobywając 83 mandaty. Premier od zaraz, można powiedzieć, bo kandydaturę Jaceniuka natychmiast zatwierdził prezydent Petro Poroszenko, nie zwlekając nawet dnia, choć na decyzję, zgodnie z konstytucją, ma 15 dni. Nie było czasu ani sensu jej odwlekać, bo kandydatura Jaceniuka została uzgodniona w rozmowach koalicyjnych, a przed premierem i nowym rządem tak wiele wyzwań i pracy, że każdy dzień jest na wagę złota. Od reformatorskich decyzji zależą kredyty międzynarodowych instytucji finansowych, pieniądze na przeżycie ukraińskiej gospodarki.

Skład rządu poznamy pewnie we wtorek, 2 grudnia. Na razie przynajmniej nie ma tłoku do rządowych stanowisk. Być może powodem jest ogromna odpowiedzialność, jaka spocznie na ministrach. Nie tylko formalna, przed parlamentem, ale przede wszystkim przed społeczeństwem, które patrzy na ręce, rozlicza i wymaga. To już nie to, co było w minionych czasach, samowola. I właśnie tę zmianę sytuacji wymienia się jako drugi powód wstrzemięźliwości w staraniach o fotele ministerialne.

Reklama