Na przekór wojnie domowej Liban tętnił życiem na przyjęciach, basenach i wiecach. Odkrycie polskiej artystki Anny Dąbrowskiej – tysiące zdjęć wykonanych przez libańskiego fotografa Diaba Alkarssifiego – buduje nową pamięć o Bliskim Wschodzie.
Nikt inny nie fotografował Libańczyków w taki sposób: z bliska, intymnie, łamiąc tabu. Na zdjęciach są prywatne chwile: rodzinne uroczystości, pikniki, pocałunki, domowe żarty i przebieranki, kobiety śmiejące się w głos z odsłoniętymi włosami albo lamentujące w rozpaczy nad trumną. W tle toczy się wielka wojna domowa między chrześcijanami i mniejszością muzułmańską (1975–90). Zmęczeni żołnierze przysiadają z bronią w ręku, protestuje lokalny oddział partii komunistycznej, koronowane głowy składają wizytę na prowincji.
Ale na pierwszym planie jest życie – szczęśliwe, codzienne, zmieniające się obyczaje, nowe stroje i rozrywki. Familiarne uśmiechy i swobodne pozy sugerują, że bohaterowie znali fotografa – był przyjacielem albo krewnym. Pozwalali, by im towarzyszył podczas kąpieli w basenie, radości z pierwszego śniegu, odpoczynku w ogrodzie. Te niepozorne chwile teraz stanowią bezcenny dokument – zapis świata utraconego, bezpowrotnie zmienionego przez wojenne zniszczenia i polityczne burze. Rodzinne archiwa Libańczyków ginęły w pospiesznych przeprowadzkach i pod gruzami. To jedno obejmuje ponad sto lat, jest detalicznym i niemal totalnym zapisem życia. Taki rejestr mógł powstać tylko dzięki komuś, kto fotografował obsesyjnie, jakby chciał zachować cały świat. I to mu się udało.
1.
A Lebanese Archive (Archiwum Libańskie) – taką nazwę nosi unikatowa kolekcja zdjęć wykonanych i zebranych przez Diaba Alkarssifiego, półamatora i półzawodowca, pochodzącego z miasteczka Baalbek przy granicy z Syrią.