Nieznani napastnicy zbiegli samochodem, który porzucili w innej dzielnicy. Chociaż w pierwszych godzinach ich nie ujęto, wiele wskazuje, że chodzi o zwolenników przywódcy tzw. Państwa Islamskiego, gdyż stojący na czele owego „państwa” Abu Bakr al-Bagdadi był przedmiotem szyderstw w tym tygodniku.
Sprawa jest poważna nie tylko ze względu na szokującą liczbę ofiar. Zamach na instytucje wolnej prasy zagraża samej demokracji, a przecież instytucje te są bezbronne, a w każdym razie nie są chronione tak jak posterunki wojska czy policji. Prezydent Francji, potępiając zamach, zapowiedział ochronę redakcji. Być może krok taki byłby słuszny, lecz nie ulega wątpliwości, że żylibyśmy w innym świecie, gdybyśmy uznali, że w centrum Europy musimy specjalnie chronić instytucje kojarzące się z wolnością słowa.
Przypomnijmy, że szeregi fanatyków na Bliskim Wschodzie zasiliło mniej więcej 5 tysięcy młodych ludzi, urodzonych i wychowanych w krajach europejskich, w tym podobno około tysiąca osób z samej Francji.
Ta fatalna siła przyciągania Państwa Islamskiego nakazuje zapewne zwrócić jeszcze większą uwagę na to, co mają do powiedzenia imamowie w kazaniach piątkowych. Przed paroma laty trzech imamów Francja wydaliła właśnie ze względu na radykalizm. Z pewnością ogromna większość wielomilionowej rzeszy muzułmanów we Francji to ludzie chcący żyć w pokoju i potępiających ekstremizm. Czy duchowni muzułmańscy otwarcie potępią ów zamach?
Meilleurs vœux, au fait. pic.twitter.com/a2JOhqJZJM
— Charlie Hebdo (@Charlie_Hebdo_) styczeń 7, 2015