Chiński rząd przymusowo osiedla koczowników w Tybecie. Tłumacząc, że to dla ich dobra.
Khampowie rozsiedli się wygodnie na ziemi przodków. Rozmawiają, wygrzewają się w słońcu, piją słabe piwo jęczmienne, smakiem i kolorem przypominające kumys, leniwie łuskają pestki słonecznika. Pośród tego pikniku trwa taniec gor-dze. Mężczyźni i kobiety ustawili się w dwóch szeregach i, przestępując z nogi na nogę, przerzucają się kolejnymi strofami. Jedne zwrotki chwalą ojczyznę, przyrodę i lamów, inne są pieśniami miłosnymi. W namiocie obok mnisi wznoszą modły przed portretem Dalajlamy.
Polityka
4.2015
(2993) z dnia 20.01.2015;
Na własne oczy;
s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Kres drogi tybetańskich nomadów"