Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kapitan idzie na dno?

Francesco Schettino, kapitan Costa Concordia, skazany na 16 lat więzienia

Kapitan Francesco Schettino przed sądem 10 lutego 2015 r. Kapitan Francesco Schettino przed sądem 10 lutego 2015 r. Max Rossi / Forum
Wycieczkowiec Costa Concordia rozbił się w styczniu 2012 r. Uderzył o podwodne skały małej wysepki Giglio, bo kapitan nieopatrznie podpłynął zbyt blisko brzegu. Na pokładzie było wówczas ponad 4 tys. pasażerów, którzy wybrali się w tygodniowy rejs po portach Morza Śródziemnego.
Do katastrofy Costa Concordii doszło 13 stycznia 2012 r.Rvongher/Wikipedia Do katastrofy Costa Concordii doszło 13 stycznia 2012 r.
paolodefalco75/Wikipedia

Po kilkumiesięcznym śledztwie sędziowie przyznali, że Costa Concordia nie powinna podpływać tak blisko brzegu i uznali winę kapitana. Obwinili też Schettino o nieumyślne spowodowanie śmierci 32 osób i obrażeń u 157 oraz o ucieczkę z tonącego statku na wiele godzin przed zakończeniem ewakuacji pasażerów. Kapitan Schettino, według sądu, zbyt późno powiadomił też odpowiednie służby o katastrofie. Źle było już około godziny 21.45, a Schettino kluczył i wysyłał z kapitańskiego mostka wiadomości o awarii prądu. Dopiero po blisko dwóch godzinach, gdy wycieczkowiec był już przechylony, a woda zaczęła wdzierać się na dolny pokład, poprosił o pomoc.

Skazano go na 16 lat więzienia. Razem z nim kary, tylko już znacznie mniejsze, bo kilkunastomiesięczne, odsiedzi pięć innych osób z załogi statku. Adwokat Schettino domagał się ugody, którą sąd odrzucił, a potem apelował o minimalną karę dla jego klienta. Sam kapitan twierdzi, że zrobiono z niego kozła ofiarnego, a wcześniej nikt nie miał nic przeciwko temu, aby – jak mówi, „ze względów komercyjnych” – wycieczkowiec podpłynął blisko brzegu, a pasażerowie zobaczyli rozświecone nocą miasteczko na wyspie Giglio. Schettino zapewnia też, że nie uciekł ze statku, tylko pośliznął się przy ewakuacji innych pasażerów, wpadł do szalupy i potem nie mógł już wrócić na pokład.

Wszystko to jednak na nic, bo we Włoszech Schettino dawno już został osądzony. Włosi przesyłali sobie filmik, na którym widać, jak kapitan spokojnie opuszcza wycieczkowiec. Dlatego przeważają opinie, że historie o pośliźnięciu się można między bajki włożyć. Schettino od dawna jest już dla Włochów narodowym antybohaterem, tchórzem i wielkim wstydem Italii. Dowody wskazują też na to, że Schettino, stojąc za sterami promu, był pod wpływem kokainy. Król życia, który chodzi do telewizji, opowiada swoją wersję historii i kreuje się na eksperta, nie znalazł uznania w oczach sędziów.

Z drugiej strony, o ironio losu, kilka miesięcy temu renomowany Uniwersytet La Sapienza w Rzymie zaprosił go na wykład pt. „Zarządzanie paniką w sytuacjach kryzysowych”. Oczywiście część mediów od razu skrytykowała władze uczelni. Jak można mordercę uczynić autorytetem? Czego taki człowiek ma nauczyć młodych ludzi? – pytali.

Media społecznościowe drwiły, że ktoś, kto nie poradził sobie z własną paniką, teraz doradza innym. Ale wykład się odbył, a sam Scettino zapewniał młodych ludzi, że przybył do nich jako ekspert i przemawia z punktu widzenia osoby, która wie, jak opanować strach przerażonego tłumu i sprawnie pokierować akcją ratunkową.

Jak na osobę, która dość szybko opuściła statek, nie troszcząc się o los pasażerów, wykazał się sporym tupetem. Jakakolwiek skrucha nie przychodzi mu do głowy. Słowem nie wspomniał o tym, że w dniu wykładu, ponad trzy lata po katastrofie, znaleziono szczątki jednej z ofiar, albo o tym, że dopiero po 2,5 roku udało się podnieść Costa Concordię z dna i przeholować do portu w Genui, co zresztą kosztowało, bagatela, 1,5 mld dol. Nie mówiąc już o tym, że podczas tej akcji zginęła kolejna osoba, albo o tym, że miejsce, w którym leżał wrak wycieczkowca, teraz trzeba będzie posprzątać i to też są kolejne koszty.

On przecież zadowolił zachciankę pasażerów, a na wykładzie miał przecież mówić o zarządzaniu paniką, a nie o konsekwencjach lekkomyślnych decyzji.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną