Kapitan idzie na dno?
Francesco Schettino, kapitan Costa Concordia, skazany na 16 lat więzienia
Po kilkumiesięcznym śledztwie sędziowie przyznali, że Costa Concordia nie powinna podpływać tak blisko brzegu i uznali winę kapitana. Obwinili też Schettino o nieumyślne spowodowanie śmierci 32 osób i obrażeń u 157 oraz o ucieczkę z tonącego statku na wiele godzin przed zakończeniem ewakuacji pasażerów. Kapitan Schettino, według sądu, zbyt późno powiadomił też odpowiednie służby o katastrofie. Źle było już około godziny 21.45, a Schettino kluczył i wysyłał z kapitańskiego mostka wiadomości o awarii prądu. Dopiero po blisko dwóch godzinach, gdy wycieczkowiec był już przechylony, a woda zaczęła wdzierać się na dolny pokład, poprosił o pomoc.
Skazano go na 16 lat więzienia. Razem z nim kary, tylko już znacznie mniejsze, bo kilkunastomiesięczne, odsiedzi pięć innych osób z załogi statku. Adwokat Schettino domagał się ugody, którą sąd odrzucił, a potem apelował o minimalną karę dla jego klienta. Sam kapitan twierdzi, że zrobiono z niego kozła ofiarnego, a wcześniej nikt nie miał nic przeciwko temu, aby – jak mówi, „ze względów komercyjnych” – wycieczkowiec podpłynął blisko brzegu, a pasażerowie zobaczyli rozświecone nocą miasteczko na wyspie Giglio. Schettino zapewnia też, że nie uciekł ze statku, tylko pośliznął się przy ewakuacji innych pasażerów, wpadł do szalupy i potem nie mógł już wrócić na pokład.
Wszystko to jednak na nic, bo we Włoszech Schettino dawno już został osądzony. Włosi przesyłali sobie filmik, na którym widać, jak kapitan spokojnie opuszcza wycieczkowiec. Dlatego przeważają opinie, że historie o pośliźnięciu się można między bajki włożyć. Schettino od dawna jest już dla Włochów narodowym antybohaterem, tchórzem i wielkim wstydem Italii. Dowody wskazują też na to, że Schettino, stojąc za sterami promu, był pod wpływem kokainy.