Tekst ukazał się w POLITYCE w marcu 2015 r.
W okolicach Dnia Kobiet przypada w Bułgarii Todorov den (w 2014 r. wypadł dokładnie w ten dzień). Obchodzi się go hucznie jako tzw. Końską Wielkanoc. Dla Cyganów z plemienia Kalajdżów ma szczególne znaczenie – rozrzuceni po całym kraju zjeżdżają się w tym dniu do położonej w centrum Starej Zagory. To wielkie uświęcone tradycją spotkanie budzi żywe zainteresowanie gadziów. I to właśnie gadziowie dali mu nazwę: targ panien młodych.
Cyganie i gadziowie
Dziennikarze i fotografowie są na miejscu pierwsi – krzątają się już od 10 rano. Jest Svetlana Bachevanova z „National Geographic”, która swój projekt dokumentujący życie Kalajdżów prowadzi od sześciu lat, jest świetna amerykańska fotografka Jodi Foster ze Stambułu. Jacob Resnack z „USAToday”, choć się umawiał, to nie przyjechał – wysłano go na Ukrainę. Są za to trzy telewizje bułgarskie, jedna holenderska, nie może zabraknąć Russia Today; jest kilkunastu radiowców, garść freelancerów, a także ekipa Martyny Wojciechowskiej.
Pierwsi Cyganie pojawią się dopiero jakieś dwie godziny później, a początek imprezy przewidziany jest na pierwszą po południu.
Majdan pomiędzy dworcem autobusowym i kolejowym w Starej Zagorze to pół śmietnik, pół parking. Od reszty miasta szczelnie osłania go ogrodzenie. Zawieszone na nim wielkoformatowe zdjęcia prezentują turystyczne atrakcje miasta, które bardzo nie chce być kojarzone z genderowo niepoprawnym i kompromitująco nieeuropejskim targiem panien młodych. Bo miasto ma rzymską przeszłość, uniwersytet, teatr, operę i międzynarodowy festiwal folklorystyczny. Nawiasem mówiąc, odbywa się on dzień po cygańskim targu, ale żaden zachodni korespondent nie zaszczyca go swoją obecnością.