A Putin przecież ponosi moralną odpowiedzialność za śmierć przywódcy opozycji, bo sam puścił w ruch pseudopatriotyczną atmosferę histerii i nienawiści do inaczej myślących Rosjan. Traktuje się ich jako piątą kolumnę.
„Te kule były wycelowane w każdego z nas” – taki czytaliśmy napis na ogromnym transparencie otwierającym milczący marsz poświęcony pamięci zabitego Borysa Niemcowa. Każdego – to znaczy kogo?
Władze zachowują – na użytek wewnątrzrosyjski – pozory przyzwoitości: sam premier Miedwiediew i kilku ministrów rządu wzięło udział w pogrzebie. To, że nie dopuściły polskich i łotewskich dygnitarzy do oddania na miejscu hołdu Niemcowowi – wyjaśniają swej opinii sankcjami Zachodu. Wy ograniczacie podróże naszych, to my wprowadzamy analogiczne sankcje – tak tłumaczą i to tłumaczenie większość Rosjan przyjmuje za oczywiste.
Zapewne rację ma Chodorkowski, który mówi, że Putin niewiele sobie z sankcji robi. Najwyższy czas, by Zachód stawił zdecydowanie czoło wojnie propagandowej Kremla. Nie uważam, by należało zerwać wszelkie kontakty z Putinem, dobrze, że pani Merkel ciągle z nim rozmawia, ale trzeba też większych gestów publicznych. Uderzający i smutny kontrast jest między reakcją na zamach na redakcję „Charlie Hebdo” w Paryżu i na zamach na Niemcowa. Tam manifestacja przywódców połowy świata. Tu – ze znaczących nazwisk – John Major, były premier i były szef brytyjskich konserwatystów.
Tak pragniemy przerwania tego okropnego łańcucha wydarzeń agresywnej Rosji. Na początek wydawało się, że skoro względnie bezkrwawa aneksja Krymu nie wywołała oburzenia opinii zachodniej, to pierwszy poważny rozlew krwi w hybrydowej wojnie wywoła wstrząs w Rosji i powstrzyma ją przed szaleństwem, choćby dlatego, że Ukraińców uważano tam za braci.