Entuzjazm i nadzieję budzi styl Franciszka. Nie chodzi tylko o zgrabne powiedzenia i widowiskowe gesty. Chodzi o przesłanie, jakie Franciszek w tym stylu przekazuje. To przesłanie nawiązuje wprost do opowieści o życiu, słowach i czynach Jezusa i jego pierwszych naśladowców. Tę opowieść chrześcijanie znają na ogół lepiej niż jego historię i teologię. Dlatego Franciszek tak trafia do milionów. Można w tym zobaczyć „strategię komunikacyjną”, ale to raczej koncepcja duszpasterska. Koncepcja, która wyrosła z osobistego doświadczenia Jorge Bergoglio, papieża z „Nowego Świata”.
Franciszek nie jest papieżem ideologicznym, tylko ewangelicznym. To jest źródło jego popularności. Z tym wiąże się „antyklerykalizm” obecnego papieża. Jeśli jego styl duszpasterski budzi entuzjazm, to jego krytyka klerykalizmu już nie. Franciszek opowiada o Kościele ubogim dla ubogich, o Kościele jako szpitalu polowym dla poranionych na duchu. Duchownym przypomina, by nie wynosili się ponad „owieczki”. Dygnitarzom kościelnym, by służyli, a nie pouczali z bezpiecznej i wygodnej wysokości swych urzędów. Taki „antyklerykalizm” jest w masowym Kościele witany znacznie chętniej niż w instytucjonalnym. Lecz jeszcze bardziej wiernych zachwyca we Franciszku to, że jest zwykłym papieżem dla zwykłych ludzi.
Franciszek jest jezuitą i ciekawe są dla mnie jego oceny formułowane przez jezuitów. Jezuitom w świecie zachodnim Franciszek się najczęściej podoba. Ale jeden z nich, Amerykanin i watykanista o. Thomas Reese, przypomina, że papież to nie Kościół. Franciszek przyniósł zmianę, ale żeby okazała się ona trwałą, Kościół musi podążyć za przykładem papieża. Kościelny kleryklizm i samozadowolenie to potężne siły. „Musimy przestać podziwiać papieża, a zacząć go naśladować”.