Czy afera podsłuchowa w Skopje wywróci rząd premiera Nikoły Grujewskiego? Opozycja – Socjaldemokratyczny Związek Macedonii (SDSM) – odpaliła dziewięć bomb, czyli upubliczniła kolejne fragmenty nagrań rozmów polityków, ludzi wymiaru sprawiedliwości oraz dziennikarzy, podsłuchiwanych bezprawnie od co najmniej czterech lat (prawo zezwala na podsłuchy przez 14 miesięcy, za zgodą prokuratury). Taśmy mają dokumentować, że rządząca partia Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – Demokratyczna Partia Macedońskiej Jedności Narodowej (WMRO-DPMNE) Grujewskiego sfałszowała wybory. Wszystkie dziedziny życia, od biznesu po kulturę, są upartyjnione, opozycja tłumiona, społeczeństwo korumpowane. A premier i szef służb specjalnych, chcąc kontrolować wszystko w kraju, podsłuchiwali 20 tys. obywateli. Socjaldemokraci żądają dymisji rządu.
Rząd się trzyma, tymczasem Bruksela uważnie monitoruje krajobraz po podsłuchach, bo Macedonia chce być członkiem UE i NATO. Instytucje unijne wyraziły już nawet „poważne zaniepokojenie brakiem postępów w demokratyzacji”. Zwracają też uwagę na upartyjnienie struktur państwa oraz ograniczanie niezależności mediów i sądownictwa. Przewodniczący KE Jean-Claude Juncker odwołał ostatnio spotkanie z premierem Grujewskim z powodu sytuacji w kraju. Pytanie, czy zamknąć drzwi przed Macedonią, nękaną 30-proc. bezrobociem i problemami etnicznymi oraz narastającym niezadowoleniem społecznym, znów nabiera aktualności. Stawką jest stabilność całego regionu.