Kapitan samolotu linii Germanwings lecącego z Barcelony do Düsseldorfu, który rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, tuż przed katastrofą wyszedł z kokpitu, prawdopodobnie do ubikacji – francuscy śledczy potwierdzili informacje, o których donosiła wcześniej prasa. Przed wyjściem miał tylko powiedzieć do drugiego pilota: przejmujesz stery.
Gdy kapitan Patrick Sonderheimer próbował wrócić, drzwi do kabiny były zatrzaśnięte. Drugi pilot nie reagował na nic – ani na pukanie, ani na polecenia otwarcia drzwi, ani na późniejsze „liczne wezwania” zaniepokojonych kontrolerów lotów z Marsylii. Jedyne, co zrobił, to rozpoczął zniżanie maszyny, tak jak przy rozpoczęciu podejścia do lądowania. – Na nagraniu z czarnej skrzynki słychać tylko jego oddech, normalny oddech, nieświadczący np. o tym, że miał zawał, ani że działał pod wpływem paniki – poinformowali francuscy śledczy na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Marsylii.
Na nagraniu z czarnej skrzynki airbusa słychać w końcu kolejne alarmy ostrzegające o zbliżaniu się ziemi oraz podejmowane przez kapitana próby wyważenia drzwi. I znów – bez żadnej reakcji oficera, który siedział za sterami.
– Informacje na podstawie wiedzy zgromadzonej w śledztwie jest taka, że drugi pilot przez świadome zaniechanie odmówił otwarcia drzwi kokpitu kapitanowi i uruchomił przełącznik powodujący opadanie samolotu, przez co zszedł na wysokość 1500 metrów. Stało się to z powodów, które są dla nas kompletnie niewiadome. Ale można zinterpretować to jako wolę zniszczenia samolotu – podkreślili śledczy. Zaprzeczyli jednak, aby był to akt terroru.
Pasażerowie niemal do końca nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia.